piątek, 9 września 2011

SZCZEPY POLSKIE — NAZWY — RÓŻNICE NARZECZOWE (część II). A. Brückner

Fragment Żywotu św. Metodego, rękopis Soboru Uspieńskiego z XII w.,
dotyczący "Księcia pogańskiego, bardzo silnego, siedzącego ... v-Vislě"

A. Brückner, Dzieje kultury polskiej.

Mazowsze, z przymiotnikiem mazowieski, dziś mylnie mazowiecki, nazwano od grodu Mazowa; jest kilka Mazowów i Mazewów (por. wieś Mazigłowice, bo tak czytam Masziglowice ksiąg sądowych brzesko-kujawskich nr 3747 z r. 1424, nie Miąszygłowice). Że od jednego grodu, co dziś zamilkł lub na wieś podupadł (np. Meklemburg albo Wołyń, albo Czerwona Ruś, nazwane od grodów nie istniejących już lub zmarniałych), to rzecz zwykła; mniej zwykłe natomiast urobienie tej nazwy. Są i inne podobne na -wsze, np. Kotowsze, Lubowsze, Milowsze, Mniewsz, Krotowsze; urobione one przyrostkiem o elemencie ch (sz), przystępującym do tematu na -ow lub -u, por. Lubusz obok Lubowsze, Kotusz obok Kotowce, Pułtusk obok Pułtowsk; Lubowla takie same tylko z elementem 1; podstawą jest więc imię własne Maz (od mazania). Wielkie Mazowsze złączyło się z czasem z mniejszych ziemic; wszystkie wedle ich grodów czołowych nazywano, np. ziemia wiska od Wizny, czerska od Czerska, tj. Czyrńska itd. Nazwę Mazowsze skracano w aktach łacińskich — Mazovia (stąd niemieckie Masau); mieszkańca zwano Mazowszaninem, a w skrócie nieco uszczypliwym — Mazurem (jak kocur, wilczur, kostur, piechur itp.; był i Mazoch podobny).
Kujawy są znowu topograficzną nazwą, znaczą wydmy piaszczyste. Sieradz od Sirada, nie Wszerada, bo i jest pierwotne (Siradia); Sirad zaś było pierwotnie nazwą zbiorową, jak czeladź itp., od sir 'sierota'; Łęczyca wreszcie, znowu tylko nazwa grodu czołowego przeniesiona na całą ziemię, urobiona od łąki. Obie te ziemie centralne, lecz znaczniejszej nie odegrały roli.
O innych, drobniejszych odłamach, przeważnie już bardzo późnego początku, ani wspominamy. Jeśli liczba i rozkład tych szczepów od dzisiejszego stanu, ile wiemy, niewiele odbiega, ma się rzecz zupełnie inaczej z liczbą zaludnienia. Nie myślimy tu jednak o naturalnym jego przyroście, który sto tysięcy na milion i więcej przetwarza; chodzi o obszar ziemi zajętej pod uprawę. Naród był od dawna stale osiadły; ślady po koczowaniu, właściwym czy połowicznym, zatarły się, chociaż ludność jeszcze i po wiekach z byle przyczyny (waśni itp.) siedziby opuszczała. Zalegały Mazowsze i z Wiślan niezmierzone puszcze; nikt się jeszcze nie wdzierał w Beskidy biegiem prawych dopływów Wisły do góry, ale nawet na równinach, szczególniej po Lublin, nie było zaludnienia i nie dziw, że się Ruś olbrzymim klinem w Małopolskę wcisnęła. Puszcze oddzielały Małopolskę od Mazowsza; w Mazowszu samym zabierały puszcze, po których dziś nieraz nikłe ślady tylko, najszersze przestrzenie. Kujawy chyba i Wielkopolska wraz z średnim i dolnym Śląskiem były wolniejsze, ale górny znowu pokrywał się lasami nieprzebytymi. Wsie bywały bardzo rozrzucone i rozległe; na obszarze jednej starej stawało później ich cztery. Gęstsze zaludnienie należało więc do wyjątków; jemu zawdzięczała ziemia gnieźnieńska i poznańska pierwotną nad innymi przewagę. Pewnej odrębności szczepowej nie zatarły zupełnie ani liczne wieki dziejów spólnych; język, ubiór, tryb życia (np. u górali całkiem odmienny od życia na równinach) wyrażają ją do dziś. Rozróżniamy np. narzecza wielkopolskie, małopolskie, mazowieckie i śląskie, żeby tylko najważniejsze grupy wymienić; są nawet poddziały, np. w małopolskiej odcina się ostro narzecze podhalańskie, tatrzańskie od nizinnych; oddziaływają i wpływy sąsiednie, np. słowackie w górach, w Lubelskiem ruskie. Nie pokrywają się też ściśle dzisiejsze granice narzeczowe z dawnymi terytorialnymi; narzecze mazowieckie sięgało niegdyś dalej niż późniejsza dzielnica, ale w grubszych zarysach zmiany nieznaczne; samych różnic narzeczowych nie rozpatrywamy bliżej, mimo to winniśmy im kilka uwag poświęcić.
Żaden inny lud słowiański nie zna podobnej jednolitości mowy a nienaruszoności siedzib, jaką się polski słusznie szczyci; rok 1929 niewiele tu odbiegł od roku 929. Żadnych walniejszych przesunięć-wędrówek szczepowych, żadnych wybitniejszych różnic językowych u nas nie bywało, a ubytki na zachodzie wyrównaliśmy z naddatkiem na wschodzie. Żadnych więc w Polsce utrat i przesunięć ruskich. Gdzież u nas zaguba całych szczepów, jak ruskich Tywerców, Ugliczów, Chorwatów? Gdzież u nas wyludnienie Kijowszczyzny za potopu tatarskiego? Gdzież u nas różnice narzeczowe tej miary, jak między wielko- a małoruskim? Na Bałkanie tak. samo; to olbrzymie straty (cała Rumunia wyrosła na słowiańskim podłożu, które pochłonęła, a Grecja odwojowała na Słowianach dawne utraty), to przesunięcia szczepowe (wędrówki Serbów z południa na północ w starej Serbii, np. w ich Białogrodzie nigdy żadnych Serbów nie było); różnice narzeczowe jeszcze znaczniejsze niż u Rusi. Jak siedziby nasze odwiecznie te same, tak i język jednolity (oprócz Kaszubów; ależ to nie Polacy, lecz Pomorzanie, więc w grę nie wchodzą). Język pierwotny nigdy nie krzepł, rozwijał się swobodnie pod każdym względem, i gdy luźne szczepy wchodziły w bliższe skupienie, oddzielając się od innych puszczarni, wytwarzały się spólne odmiany-rysy, potęgujące tylko, co na spólnej rodzinie już się wykluwało; tak powstawały narzecza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz