sobota, 25 lutego 2012

Polskie pieśni - "Wojenko wojenko"


Wykonawcy: Józef Wojtan (baryton), chór męski, Orkiestra Polskiego Radia- 1964
Obraz: Wojciech Kossak "Apoteoza Wojska Polskiego" 1935

Ta niezwykle popularna w Legionach piosenka powstała wczesną jesienią 1917 r. Autorstwo jest jak dotąd nieustalone. Część źródeł przypisuje je Feliksowi Gwiżdżowi w 1914 r. Inne wskazują jako autora legionowego poetę Henryka Zbierzchowskiego, lub Józefa Obrochta - Maćkulina. Jeszcze inneopisują autorstwo jako "anonimowe". 
Autor "Wojenki", kimkolwiek był, najprawdopodobniej wykorzystał ludową melodię oraz tekst piosenki "Wojenka, wojenka, to se piękna pani". Była wielokrotnie publikowana w okresie międzywojennym oraz w konspiracyjnych śpiewnikach z czasów II Wojny Światowej ( w sumie w 8 wariantach tekstowych). 


-----------------------------------
Wojenko, wojenko, cóżeś ty za pani,
Że ku tobie idą chłopcy malowani?

Chłopcy malowani, chłopcy wybierani,
Wojenko, wojenko, cóżeś ty za pani?

Wojenko, wojenko, wojenko szalona,
Kogóż ty pokochasz, jeśli nie legona?

Jeśli nie legona, jeśli nie piechura,
Bo za tobą idzie relutonów chmura.

Jeśli nie piechura, jeśli nie ułana,
Wojenko, wojenko nasza ukochana.

Wojenko, wojenko, szanuj swych rycerzy,
Kto ciebie pokocha, wkrótce w grobie leży.

W zimnym grobie leży, z dala od rodziny,
A po nim zostaje cichy płacz dziewczyny.

Na wojence ładnie, kto Boga uprosi,
 Żołnierze strzelają, Pan Bóg kule nosi.

 Maszeruje wiara, pot się krwawy leje,
 Raz, dwa, stąpaj bracie, to tak Polska grzeje.

wtorek, 21 lutego 2012

Arsenał - epoka napoleońska - piechota liniowa.

Piechota liniowa wg. regulaminu z 1810 r. Od lewej: woltyżer
w mundurze paradnym, podoficer fizylierów, grenadier.
Rys. B. Gembarzewski.

Od lewej: grenadier, woltyżer i oficer grenadierów.
Rys. B. Gembarzewski.
 
13 pułk piechoty liniowej (1812 r.). Od lewej: młodszy oficer
w małym mundurze, oficer grenadierów (na drugim planie),
grenadier, woltyżer. Rys. B. Gembarzewski.
 
Od lewej: tamburmajor i dobosz grenadierów 2 pułku,
grenadier i  wyższy oficer 5 pułku (1808 r.).
Rys. R.  Knötel.

niedziela, 12 lutego 2012

czwartek, 9 lutego 2012

Galeria Powstań Śląskich - XII.

Plakat z kampanii plebiscytowej.

Kompania Honorowa powstańców śląskich
dowodzona przez mjr. Lugę - Laskowskiego
(Katowice, 22 czerwca 1922 r.).


Wkroczenie Wojska Polskiego do Katowic (22 czerwca 1922 r.).


Generał S. Szeptycki witany w Katowicach (22 czerwca 1922 r.).

środa, 8 lutego 2012

Upiór (Z. Gloger).



Upiór (martwiec)
(Encyklopedia Staropolska Zygmunta Glogera)

Ks. Jan Bohomolec w XVIII w. tak pisze o przesądnej wierze w upiory: „Upiory, według mniemania, trupy z trumn powstające, na domy nachodzące, ludzi duszące, krew wysysające, na ołtarze łażące, je krwawiące, świece łamiące”. Upiora płci żeńskiej czyli upiorzycę zwali niektórzy strzygą (z łac. striga). Ł. Gołębiowski powiada, że „upiór, podług zdania ludu, obdarzony dwoistem życiem..., pierwsze utraciwszy, drugiego w nocnej porze używa, niepokoi i szkodę sprawia, bądź to w rzeczach domowych, bądź w świętych”. Upiór przy świetle księżyca wychodzi z grobu i tylko za śladem jego promieni postępować może; napada śpiące dziewczęta lub młodych parobczaków, których nie przebudziwszy krew ich słodką ssie”. T. Czacki pisze: „Jeszcze pamiętam jak szukano upiorów (w grobach na Wołyniu), głowy motyką ucinano, a serce osikowym przebijano kołem” (żeby upiorami być przestały). Głowę uciętą należało położyć między nogami. Rzeczniowski w historyi m. Łomży przytacza z akt XVI w. opis spełnienia przez lud tego wstrętnego zabobonu. Upiory wyobrażano sobie jako postać ludzką o cerze krwawej, i stąd powszechne dotąd a odwieczne wyrażenie: „czerwony, jak upiór”. Kaz. Wł. Wójcicki twierdzi, że pewna stara pieśń naszego ludu opisuje zdarzenie, jak upiór porywa swoją bogdankę i unosi na mogiłki. Z tej pieśni pozostał tylko czterowiersz:


Księżyc świeci,
Martwiec leci,
Sukieneczką szach, szach...
Panieneczko, czy nie strach?


Czy pieśń taka istniała faktycznie, nie mamy na to dostatecznych dowodów. Przez lat 30 poszukiwaliśmy jej napróżno. Nie tracąc jednak ostatecznej nadziei znalezienia, korzystamy z niniejszej sposobności i prosimy, gdyby kto ślad jej dokładniejszy napotkał, o podanie takowego do redakcyi „Wisły” w Warszawie.

Wilkołak (Z. Gloger).

Wilkołak. Lucas Cranach Starszy 1512.


Wilkołak
(Encyklopedia Staropolska Zygmunta Glogera)

Człowiek przemieniony w wilka. Stary przesąd o możliwości przemiany człowieka na czas jakiś w wilka podtrzymywany był zawsze wśród ciemnego ludu przez szalbierzy, którzy znajdowali interes przedstawiać siebie za byłych wilkołaków. Już dawni pisarze nasi: Haur, Otwinowski, Bohomolec i inni, o podobnych oszustach i wierze zabobonnej wspominają. Piszą...cy to w młodości swojej widział dwuch takich udawaczów. Jeden włościanin z głębi Litwy objeżdżał wózkiem po kraju, opowiadając, że dzieci jego i cała rodzina przemienieni zostali w wilkołaków na weselu, gdy zapomniawszy się w dniu piątkowym tańczyli. Ktoby więc ujrzał w polu wilka – prosił stroskany ojciec – niech wymieni imiona nieszczęśliwych, przeżegna go i zmówi pacierz, a wilkołak przemieni się w człowieka. Inny opowiadał, że sam „chodził” przez 3 lata wilkołakiem. Lud słuchał z zaciekawieniem i współczuciem opowiadania o niedoli i przygodach, częstując obficie, aby dłużej opowiadał, i zaopatrując na drogę. Przesąd w naszej Słowiańszczyźnie jest stary jak świat, na co ciekawy dowód znajdujemy u Herodota (żyjącego w V-ym wieku przed Chrystusem), który pisze o Neurach zamieszkujących między Dniestrem i Dnieprem, zatem na dzisiejszej Rusi, że było mniemanie, iż znają sztuki czarodziejskie i w pewnych dniach roku mogą się zmieniać w wilków i znowu powracać do postaci ludzkiej. W to samo lud nasz wierzy dotąd, że są czarownice, mogące przemienić człowieka w wilkołaka i wilkołakowi przywrócić postać ludzką.

Polskie pieśni - "O mój rozmarynie"


Rodowód tej pieśni jest niejasny. Część historyków wiążę ją z ludową piosenką "koło ogródeczka woda ciekła" (epoka napoleońska), której tekst zapisał Oskar Kolberg. Michał Sokolnicki zapisał, że w trakcie marszu z Lanckorony do Krakowa (14 kwietnia 1913 roku) jeden ze strzelców nauczył tej pieśni resztę oddziału. "Nie wiem, skąd ją przyniósł, z jakiej tradycji wydostał młodzieniec, który maszerował wówczas w naszej pierwszej czwórce. Swoim młodym, trochę jeszcze dziecinnym głosem zanucił ją nam z początku sam; monotonnie w takt ociężałego, nieskładnego marszu pochwyciły ją to i ówdzie żołnierskie głosy. [...] Należałem do tych, co prosili wciąż o jej powtarzanie, od innych więc śpiewów wracaliśmy do niej i w końcu jeszcze przed Krakowem umiała ją cała nasza kompania na pamięć i wybijała ciągle jej takt swym marszem. Tak przeszła ona potem do innych oddziałów, weszła do skarbu wojska, zaczęła swoją długą wędrówkę po szeregach chodzących po Polsce".
"O mój rozmarynie" została po raz pierwszy wydrukowana w 1915 roku w śpiewniku Zagórskiego. Dwie zwrotki przypisuje się Wacławowi Denhoff - Czarnockiemu,  a jedną żołnierzom 4 pułku Legionów.  

------------------------------------------------

O mój rozmarynie, rozwijaj się
Pójdę do dziewczyny, pójdę do jedynej
Zapytam się.
A jak mi odpowie – nie kocham cię,
Ułani werbują, strzelcy maszerują
Zaciągnę cię.
Dadzą mi konika cisawego
I ostrą szabelkę, i ostrą szabelkę
Do boku mego.
Dadzą mi kabacik z wyłogami
I wysokie buty, i wysokie buty
Z ostrogami.
Dadzą mi uniform popielaty
Ażebym nie tęsknił, ażebym nie tęsknił
Do swej chaty.
Dadzą mi manierkę z gorzałczyną
Ażebym nie tęsknił, ażebym nie tęsknił
Za dziewczyną.
Dadzą mi szkalperzyk z Matką Boską
Żeby mnie broniła, żeby mnie broniła
Tam pod Moskwą.
A kiedy już wyjdę na wiarusa
Pójdę do dziewczyny, pójdę do jedynej
Po całusa.
A kiedy mi odpowie – nie wydam się
Hej, tam kule świszczą i bagnety błyszczą,
Poświęcę się.
A gdy mnie przyniosą z raną w boku,
Wtedy pożałujesz, wtedy pożałujesz
Z łezką w oku.
Powiodą z okopów na bagnety,
Bagnet mnie ukłuje, śmierć mnie pocałuje,
Ale nie ty.
Na mojej mogile wyrośnie bez,
Nie chciałaś mnie kochać, nie chciałaś mnie kochać,
Nie roń teraz łez.
Za tę naszą ziemię skąpaną we krwi,
Za nasze kajdany, za nasze kajdany,
Za wylane łzy.
----------------------------------------

Rozmaryn w ludowej mitologii przedstawiany jest jako symbol miłości i wierności. 

wtorek, 7 lutego 2012

Arsenał - epoka napoleońska - Legia Nadwiślańska cz. II.

Oficerowie piechoty Legii Nadwiślańskiej 1812 r.
Rys. B. Gembarzewski.

Grenadierzy Legii Nadwiślańskiej 1812 r.
Rys. A. Bellange.


Lansjerzy i piechota Legii Nadwiślańskiej 1812 r.
Rys. A. de Marbot.

Trębacz i oficer lansjerów Legii Nadwiślańskiej 1812 r.
Rys. B. Gembarzewski.

niedziela, 5 lutego 2012

Arsenał - epoka napoleońska - Legia Nadwiślańska cz. I.

Pułkowi saperzy i woltyżerowie Legii Nadwiślańskiej 1808 r.
Rys. B. Gembarzewski.

Oficerowie i grenadierzy Legii Nadwiślańskiej 1808 r.
Rys. B. Gembarzewski.

Od lewej: kornet, woltyżer i fizylier Legii Nadwiślańskiej 1812 r.
Rys. B. Gembarzewski.

Oficerowie Legii Nadwiślańskiej 1812 r.
Rys. B. Gembarzewski.

sobota, 4 lutego 2012

Harce (harcerze) - Z. Gloger.

Jan Amor Tarnowski. Mal. Marcello Bacciarelli (obecnie
w zbiorach Zamku Królewskiego w Warszawie).


Harce
(Encyklopedia Staropolska Zygmunta Glogera)

Rodzaj pojedynków czyli utar­czek rycerzy pojedyńczych przed bitwą, które w powszechnym były zwyczaju, a hi­storya prawie każdej walnej bitwy wspo­mina o poprzedniem wyzywaniu się har­cowników na rękę. Tak r. 1410 pod Koro­nowem przed zaczęciem bitwy Konrad Niemczyc, Ślązak, wyjechał na harc z szy­ków krzyżackich, okuty wraz z koniem w bogatą zbroję i, harcując, wyzywał po niemiecku, a potem po polsku, wojowników naszych. Wtedy z szyków rycerstwa pol­skiego wyskoczył z kopją ku niemu Jan Scycicki, a złożywszy się drzewcem, zwalił z konia zuchwałego Ślązaka i pojmał żywcem. Mężny Jan Tarnowski w walnej bi­twie pod Orszą w pełnej zbroi wyjechał na harc, wyzywając nieprzyjaciół do walki sam na sam. Stanisław Stadnicki, pan na Łańcucie, zwany Djabłem, pod Gdańskiem, za Stefana Batorego, gdy Niemców na harc wywabiał, każdego prawie, który wy­stąpić się odważył, ubił, poczem mu żaden pola stawić nie śmiał. Kacper Lipski, ka­sztelan rawski, w harcu pod Cecorą, zdjąwszy jednego Turka z konia, na kopii go przed hetmana Żółkiewskiego przyniósł. Wyjeżdżać na harc przed bitwą można było tylko za pozwoleniem lub rozkazem wodza. Polacy mieli sławę najpierwszych w świecie harcerzy. Zdarzało się, że naj­dzielniejsi z rycerstwa, przepasawszy się przez piersi na ukos czerwonymi nałęcza­mi (ręcznikami), przed bitwą rzucali się w kilkadziesiąt koni w środek obozu nie­przyjacielskiego i sprawiali popłoch w tysiącach. Wśród dworzan wojskowych u kró­lów polskich znajdujemy oddzielny zastęp rycerzy konnych, zwanych „harcerzami.” Na dworze Batorego wymienieni są w r. 1585 harcerze Szwaracki i Goreczkowski. Na dworze Zygmunta III w r. 1590 znaj­dujemy harcerzy 35. Byli nimi: Żółtowski, Łopacki, Chomentowski, Stocki, Ćwikliń­ski, Dankowski, Skrzetuski, Płoński, Lubo­wiecki, Suchczycki, Dobrzechowski, Kru­szyński, Kossakowski, Gojski, Czarnowski, Sieczyński, Trzeszkowski, Żelazo, Mierzewski, Wojnowski, Poradowski, Grabowski, Drożyński, Braniecki, Gojski, Olbierzowski, Lenczewski, Kłopocki, Berdowski, Rzuchowski, Wyszyński, Pobiedziński, Mierzejowski, Dmochowski i Bohumatka. Każdy z nich miał 2 wierzchowce, pobierał rocznych zasług złotych ówczesnych 120 (dukatów) i na strawne tygodniowo złoty 1 i groszy (srebrnych) 20, a miał także słu­gę, który dostawał 12 łokci sukna. Prze­łożonym harcerzów był wówczas Jerzy Kretkowski, także w liczbie dworzan poło­żony. Ten miał 6 koni i pobierał rocznej pensyi złotych ówczesnych 400. (Księga rachunków Jana Firleja podskarbiego). Dawni Polacy mawiali: „Wyjechać na harc z nieprzyjacielem” (Sł. Mączyńskiego z r. 1564). Wyjechać na harc z czymś — znaczy popisywać się z czym, chełpić, ubie­gać o współzawodnictwo.

piątek, 3 lutego 2012

Drewniane bożnice w dawnej Polsce cz. II (Z. Gloger).

Bożnica z XVI wieku w Wysokiem (rys. Z. Gloger).


Bożnica w Wołpiach k. Grodna.


Bożnica w Kosowie na Podlasiu (pow. Sokołowski).


Bożnica w Końskich.

Ilustracje z "Budownictwo drzewne i wyroby z drzewa w dawnej Polsce" Zygmunta Glogera.

Warcaby (Z. Gloger)



Warcaby lub arcaby.
(Encyklopedia Staropolska Zygmunta Glogera)

Gra znana powszechnie i oddawna. Warcab, pionek czyli bierka do grania na warcabnicy, t. j. desce z wymalowaną na niej szachownicą. Ł. Gołębiowski pisze: Dawno znane ojcom naszym gry w warcaby i szachy, w jednej i drugiej chodzi zwykle o sławę z wygranej, „rzadko gdzie widzieć się daje, ażeby grającym szło o pieniądze”. Warcabnica polska, jak w Encyklopedyi par ordre des matières, w tomie 10-ym matematyki pod tyt. Jeux widzimy, miała 10 rzędów a 100 pól (50 białych i tyleż czarnych), więc po 20 warcabów z obu stron stawiano. Później przyjęto warcabnicę szachową 8-rzędową, w każdym po 8 pól (4 czarne i 4 białe mającą) czyli 64 polową. Jedna strona miała 12 kamieni warcabnych czyli bierek białych do jeżdżenia po 32 polach białych, a druga tyleż czarnych i pól czarnych. Dwojaka była gra w warcaby: polska i obca (którą rozmaicie francuską, angielską, hiszpańską nazywano). W pierwszej poważny postęp i dlatego we Francyi nawet dawano jej pierwszeństwo, ale była to podobno owa zapomniana już gra u nas, w której po 20 warcabów każda strona na szachownicy 100 polowej stawiała. Piesek tu bił z przodu tylko, dama (2 bierki jedna na drugiej) ten tylko miała przywilej, że mogła bić z przodu i z tyłu. Gdy kto bić zapomniał, brano mu chucha, t. j. bierkę, którą bić należało. Kiedy się nie dopuści przeciwnika do damy, t. j. do ostatniego rzędu swojego, taka wygrana „suchą” się zowie, a dawniej „biały mnich”. Suchą biorący, czyli białemi warcabami grający, nazywa się „białoskórnik”, czarnymi „czarnoskórnik” (Dykcjonarz Trotza). Mniej znaczyło wybić bierki przeciwnikowi, niż tak go zamknąć, żeby się ruszyć nie mógł. „Rozegrana” była wtedy, gdy jeden drugiego zamknąć i pokonać nie mógł. W grze cudzoziemskiej, przedtem niż się dojdzie do damy, piesek bije z przodu i z tyłu, a dama po całem polu. W grze jednej i drugiej wiele zależy na prędszem dostaniu się do damy. Zysk polega na tem, żeby jednego poświęcając, dwa lub trzy zabić przeciwnikowi, bok jaki lub środek ogołocić i damę osiągnąć, z którą się wojuje łatwiej. Dworzanie i zakonnicy grywali w warcaby najbieglej. Kadłubek w kronice swej pisze, że nasz Kazimierz Sprawiedliwy, grając (niewątpliwie nie na pieniądze) z jakimś Janem, dworzaninem swoim, w bierki, otrzymał odeń policzek, ale widząc, że sam dał powód niższemu do uniesienia, nie mścił się, ani ukarał zuchwalca. Zakazał tej gry Kazimierz Wielki, z powodu, że musiano już grywać na pieniądze, albo powstawały łacno zwady. Ustawa cechu rzeźników poznańskich z r. 1571 zakazuje, aby żaden rzeźnik cechowy nie ważył się z katem ani butlem (oprawcą) grać w karty, kostki ani arcaby”.

Faraon (Z. Gloger)



Faraon
(Encyklopedia Staropolskam Zygmunta Glogera)


Gra w karty, jedna z najhazardowniejszych. Podług Kurjera warsz. (Nr. 224 z r. 1827), zaczęła się upowszechniać w Polsce około r. 1731. Za Augusta III i Stanisława Poniatowskiego grywano w faraona zwłaszcza po domach arystokratycznych, assamblach, balach, redutach i nawet pokojach królewskich, stawiając na kartę po tysiąc dukatów, a nawet po sto tysięcy złotych. Zgrywano się do koszuli, przegrywano pieniądze, skrypta, fanty, wioski; długi jednak kartowe (powiada Gołębiowski) płacono święcie, a nawet sądy za nie „tradować” (zabierać mienie) pozwalały. Jan R..... z chudego pachołka w karty kilkanaście miljonów zrobił majątku. Kupił dwie wsie od księcia Antoniego Sułkowskiego za wygranych jednej nocy 300,000 złotych pol. Inny M..., jak sam się chwalił, od tego zaczął, że, będąc młodym chłopcem, babkę w marjasza ogrywał i zawsze ze 40-tu mógł się odezwać. Jeden ze zbogaconych szulerów H..... mawiał, że jest panem z panów a nie z chłopów, bo poddanych nigdy nie miał a dochody ciągnął z bogaczów. Gdy raz grał w domu zajezdnym podczas burzy i piorun zabił mu w stajni służącego, nie przestając grać, odezwał się niezmieszany: „Gdyby tak piorun zabił mnie, powiedzianoby, że Bóg ukarał mnie za to, że głupich ogrywam.” Do najgłośniejszych karciarzy należał Walicki, o którym złośliwie mówiono, że z markiera bilardowego powstał. Znalazł on wstęp do dworu francuskiego, gdzie królową, żonę Ludwika XVI, i wielu książąt ogrywał i przyszedł do posiadania sławnych klejnotów. Odznaczył się jednak tem nad innymi karciarzami, że darami i zapisami wsparł akademję wileńską i liceum krzemienieckie. Sama gra zwana faraonem powstała z Makao czyli rouge ou noire z tą różnicą, że gdy bankier ciągnął karty, zgadywać było potrzeba w faraonie już nie kolor, ale kartę. Gry hazardowne kwitły po miastach i na niektórych dworach magnackich, potępiane surowo we dworkach szlachty kontuszowej i staropolskiej, która, wcześnie chodząc spać i rano wstając, miewała zaledwie czas na mariasza.