niedziela, 5 stycznia 2014

Warszawa 1860 r. (cz. I).

 Warszawa od strony Pragi (1860 r.). 
Rys. J. Cegliński, A. Matuszkiewicz.

Zamek (1860 r.). Rys. J. Cegliński, A. Matuszkiewicz.

 Zamek od strony tarasu (1860 r.). 
Rys. J. Cegliński, A. Matuszkiewicz.

Dworzec kolei żelaznej (1860 r.). 
Rys. J. Cegliński, A. Matuszkiewicz.

 Ogród Saski (1860 r.). Rys. J. Cegliński, A. Matuszkiewicz.

środa, 13 listopada 2013

Litwacy czyli "dziel i rządź"


Mapa "stref osiedlenia".

Pomysł był iście diabelski. Pozbyć się niechcianej grupy, „podrzucając” ją przy okazji Polakom, aby rozpalić konflikty, które odciągnęłyby ich od „knucia” przeciwko imperium (albo przynajmniej ograniczyły ich aktywność w tej materii). Niestety, przynajmniej częściowo udało się …..
Strefy osiedlenia hamujące napływ polskich Żydów na ziemie imperium rosyjskich po raz pierwszy uchwaliła caryca Katarzyna II, która w grudniu 1791 roku wypędziła z Rosji wszystkich Żydów na ziemie zaboru polskiego. Dodatkowo zabroniono im tam osiedlania się w miastach. Ukaz częściowo cofnął Aleksander I, otwierając miasta na wschodniej Białorusi i Ukrainie dla bogatych kupców i wojskowych pochodzenia żydowskiego. Od 1862 roku w Królestwie Polskim Żydzi zyskali dzięki staraniom Aleksandra Wielopolskiego częściowe równouprawnienie. Trudno więc dziwić się, że gdy w 1868 roku zniesiono ograniczenia w przemieszczaniu się ludności żydowskiej między „kongresówką” i resztą imperium upośledzeni polityczni i społecznie rosyjscy Żydzi gremialnie ruszyli na zachód. Nasilenie tej migracji przyniosły zmiany w wewnętrznej polityce Rosji pod koniec stulecia. Gwałtowną eksplozję rosyjskiego antysemityzmu spowodował skuteczny zamach na cara Aleksandra II (13 marca 1881 r.). Chociaż dokonał go Polak Ignacy Hryniewiecki, to opinia publiczna oskarżyła o współudział Żydów. Doprowadziło to na początku lat 90-tych do wypędzenia do Żydów z Petersburga, Moskwy, północnej Białorusi i Litwy. Tym razem za granicę strefy osiedlenia uznano wschodnią granicę Królestwa Polskiego.
Żydów przesiedlonych w ten sposób na ziemie polskie nazywano powszechnie, choć cokolwiek nieprecyzyjnie, litwakami. Ich pierwsza fala liczyła około 70-tysięcy rodzin. Druga, jeszcze większa przybyła w latach 1905 – 1907 . W sumie było to ponad 600 tysięcy osób. Osiedlali się najchętniej we wielkich ośrodkach miejskich i przemysłowych (szczególnie Łódź i Warszawa).
O ile napływ litwaków miał pozytywny wpływ na gospodarkę Królestwa (było wśród nich wielu ludzi nowocześnie wykształconych i bogatych), to przyniósł fatalne skutki dla stosunków polsko – żydowskich. Litwacy w większości byli już zasymilowani do kultury rosyjskiej. Nie znali polskiego i posługiwali się rosyjskim (ew. litewskim jidysz). Nie utożsamiali się z kulturą i historią Rzeczypospolitej. Dzięki swojej liczebności oraz sile ekonomicznej (wynikającej po części ze znajomości języka rosyjskiego oraz rynków cesarstwa), z czasem praktycznie zdominowali liberalną część polskich Żydów. Przyczyniła się do tego również polityka carskiej administracji, aktywnie wspierającej zrusyfikowanych litwaków wobec asymilujących się „starych” Żydów.
Litwacy zwalczali podjęte przez polskich Żydów na początku XIX wieku dzieło asymilacji, odcinając się od polskich dążeń narodowych i propagując wśród szerokich mas żydowskich de facto prorosyjski separatyzm. Zrujnowali w ten sposób proces, który również dla nich samych mógł być wielką szansą. Tragicznym paradoksem tej historii jest to, że litwacy uciekając przez represyjnością oficjalnej polityki w rosyjskich guberniach imperium sami (świadomie lub nie, ale jednak) stali się jej narzędziem przeciwko Polakom. Zgodnie z dążeniami imperialnej administracji zadziałała stara jak historia cywilizacji zasada „dziel i rządź”. Polacy od początku traktowali litwaków niechętnie postrzegając, nie bez racji, jako narzędzie polityki rusyfikacyjnej. Osadnictwo rosyjskich Żydów mocno ograniczało polskie wpływy polityczne i gospodarcze, w oczywisty sposób osłabiając opór przeciwko zaborcy. Gdyby Polska istniała jako niezależne państwo na całości swoich ziem to litwaków zasymilowano by prędzej czy później. Mały rosyjski protektorat, jakim była „kongresówka”, po prostu nie miał potencjału, aby poradzić sobie z takim problemem. Dlatego duże skupiska ludności separującej się od polskich dążeń narodowych, a powstające na ziemiach polskich jako skutek imperialnej polityki, były iskrą rozpalającą konflikty, które dotąd tliły się gdzieś na politycznym marginesie. Skutki były fatalne, a ich dziedzictwo wlecze się za nami do tej pory.
Litwackie osadnictwo rozpaliło również konflikt między samymi Żydami. Przede wszystkim negatywnie przyjęli ich żydowscy ortodoksi. Kiedy w odrodzonej Polsce ponownie znalazły się społeczności małopolskich chasydów wybuchła niemal wojna religijna między obiema społecznościami („Wilno vs Ukraina”). Chasydzi nazywali litwaków „szajgecami” (co w tym kontekście oznaczało „nierozsądnych młodzieńców”) zarzucając ich religijności intelektualny scholastycyzm. Z kolei wykształceni litwacy odpłacali „ciemnym” chasydom pogardą, oskarżając ich o prymitywizm i zabobony. Zajadłość tego sporu była taka, że obie strony nie potrafiły porozumieć się aż do tragicznego końca. Opozycją wobec litwaków byli również Żydzi „reformowani”, postrzegający swoich zrusyfikowanych pobratymców jako konkurencję gospodarczą i przeciwników w dążeniu do asymilacji i związania polskich Żydów z polskimi ruchami niepodległościowymi.
Konflikty rozpętane przez osadnictwo litwaków to tylko jeden z długiej listy fatalnych skutków utraty własnej państwowości i zaborów. Z ich dziedzictwem nigdy nie poradziła sobie II Rzeczpospolita, jako państwo zbyt słabe ekonomicznie, politycznie, a ponad wszystko zbyt krótko istniejące. Wszystko zakończyła tragedia II wojny światowej.

wtorek, 24 września 2013

„Czarna niewdzięczność Europy”

Krzysztof Gniewosz ginący w obronie chorągwi 
pod Chocimem. Mal. J. Kossak.

Mocno ahistoryczna, acz potocznie przyjęta opinia głosi, że w czasie zaborów sprawa polska była zachodniej opinii zupełnie obojętną, a jej głos prędzej bywał nam wrogi niż pozytywny. Bliższa analiza pokazuje tymczasem mnogość wypowiedzi zdecydowanie popierających polskie dążenia do odzyskania niepodległości oraz uznające polski dorobek kulturowy i dzieło historyczne. Aby przybliżyć temat posłużę się w tym odcinku przede wszystkim opracowaniem „Poglądy cudzoziemców na sprawę Polskę” Bojana, wydaną w poznańskiej Drukarni Polskiej doktora Szymańskiego w roku 1900. Zaczniemy od wypowiedzi członka Akademii Francuskiej Gabriela Sarazina. Ze względu na jej obszerność przytaczam we fragmentach.
„Z czarną niewdzięcznością Europa zapomina, lub nie chce się dowiedzieć, że bez Polski nie mogłaby spokojnie się cywilizować i postępować. Polska ocaliła Europę w XV wieku. Wielki Michelet zrozumiał to i oznajmił w swych Demokratycznych Legendach Północy. Europa niepomna i roztargniona zdaje się już nie wiedzieć, na jak wielkie niebezpieczeństwo narażona była u schyłku wieków średnich, i kto ją przed niem ocalił. Najazd turecki, groźniejszy od tatarskiego, nie był wcale wylewem jednodniowym, który zatapia, niszczy i odpływa. Ci barbarzyńcy nie byli wcale barbarzyńcami w sztuce wojennej. Przybyli w masach silnych, potężnych, i ich zwycięstwo było prawdopodobne. Polska razem z Węgrami, z Słowianami naddunajskimi, Rumunami, zasłoniła Europę i zbawiła ludzkość. Podczas gdy Europa bezczynnie, w wielomóstwie rozstrząsała subtelnie tajemnicę łaski, ci bohaterscy obrońcy okryli ją swojemi włóczniami. Oto pierwsza, a jak wielka zasługa oddana przez Polskę Europie zachodniej! Ale nie jest ona ostatnią, i na niej polskie bohaterstwo nie poprzestało. W siedemnastym wieku pod murami Wiednia Sobieski powtórnie zbawił Austryę, tem samem od wielkiego niebezpieczeństwa ustrzegł Europę. Powstrzymał nowy najazd turecki i złamał największy wysiłek, jak od czasów Solimana uczynili. Czyn Sobieskiego stał się legendarnym i wrył się w pamięć całej Europy.
Nawet wielu ludzi oświeconych nie wie już, jaką pomoc wielokrotnie okazywała Polska sprawie postępu i rewolucyi. Mniejsza o to, czy ta pomoc pośrednia była, czy bezpośrednia. Dziwne jak zapomniano we Francyi, że gdyby powstanie polskie w r. 1794 nie odciągnęło wojsk rosyjskich, pruskich i austryjackich, Katarzyna raczej zwróciłaby swych kozaków przeciwko znienawidzonej rewolucyi francuskiej. Upadlibyśmy pod przewagą liczebną”.
Tyle skrót z Sarazina. Następne głosy w kolejnych odcinkach.

"Niezrównana siła Polaków"

Kmicicowa kompania. Mal. J. Kossak.

"Nikt nie może równać się z Polakami siłą i tężyzną".

Dzisiaj, kiedy nasza młodzież staje się coraz grubsza i słabsza relacje cudzoziemców opisujących wyjątkową siłę i „moc ciała” naszych przodków brzmią jak bajka. Bez wątpienia opisywały jednak stan faktyczny.
Irlandzki lekarz i podróżnik Bernard O’Connor pisał w drugiej połowie XVII wieku, że „żaden naród europejski nie może równać się z Polakami pod względem długości życia, żywości umysłu i tężyzny fizycznej”. Przyczyn tego stanu O’Connor szukał przede wszystkim w surowym trybie życia i odrzuceniu „nienawistnej zniewieściałości”. Pisał o naszych przodkach, że „zadowalają się w równym stopniu tak biedną chatą chłopską, jak i pałacem, a wielu Polaków nawet podczas mrozów i śniegu sypia bez łóżek i innych wygód”. Podkreślał także znaczenie ćwiczeń fizycznych - „szczególnie lubią taniec, skakanie, skakanie z przeszkodami i inne ćwiczenia”. Uwadze irlandzkiego lekarza nie umknęła również dieta preferująca mięsiwa, drób i mocne alkohole. Co ciekawe O’Connor przyczyny doskonałego stanu fizycznego Polaków upatrywał również w politycznym ustroju Rzeczypospolitej (przynajmniej w odniesieniu do szlachty). Uważał bowiem, że „zdrowie i siły Polacy zawdzięczają temu, że żyją w wielkiej wolności i cieszą się swoimi przywilejami”.
Opinie O’Connora gremialnie potwierdzali również inni podróżnicy. Wiliam Bruce zachwycał się siłą i aktywności Polaków płci obojga. Nawet krytyczny wobec naszych przodków Werdum podkreślał, że są oni „silnej budowy, wysocy i grubawi”. Pisał też, że „rzadko znajdziesz w Polsce (kogoś) któremu z natury czegoś brakowałoby, lub który byłby kulawy”. Wspomniany wcześniej Kacper de Tende podziwiał sprawność fizyczną Polaków, „bo choć nie ma w Polsce specjalnych szkół, w których młodzież mogłaby uczyć się szermierki, jazdy konnej czy tańców, to jednak Polacy jeżdżą konno swobodnie, zachowują niewymuszoną postawę, uprawiają szermierkę i tańczą na swój sposób”.