wtorek, 10 lipca 2012

"Diabelska wolność sumienia"

Erazm z Rotterdamu. Mal. Hans Holbein Młodszy.

 „Składam powinszowania narodowi, który – chociaż kiedyś uważany był za barbarzyński – teraz tak pięknie rozwija się w dziedzinie nauki, prawa, obyczajów, religii, i we wszystkim, co przeciwne wszelkiemu nieokrzesaniu, że współzawodniczyć może z najbardziej kulturalnymi narodami świata”
Erazm z Rotterdamu w liście do Decjusza (1523 r.)

„W Polsce współżyją ludzie różnych wyznań w pokoju, a państwo nie ponosi żadnych strat z tego powodu, iż rządzone jest przez ludzi różnych religii, a główne urzędy rozdawane są bez różnicy”.
Hubert Languet (hugenocki pisarz)

„W Polsce wolności wszystkich religii są zagwarantowane”.
George Abbot biskup Canterbury

„Wielką, a nawet bardzo wielką, miałbyś tutaj (w Polsce) wolność życia wedle swych poglądów i zasad, jak również wolność pisania i wydawania. Nikt tu nie jest cenzorem. Miałbyś ludzi, którzy by cię miłowali i bronili i (co winno ci być szczególnie miłe), którzy podzielają z tobą wspólną sprawę”.
Bernardino markiz d’Oria w liście do Sebastiana Castelliona.

„Jest (Polska) pierwszem w Europie państwem, które przykład tolerancji dało. Meczety stały tam pomiędzy Kościołami chrześcijan i Żydów bożnicami. Rzeczpospolita nie miała wierniejszych poddanych nad Mahometanów, pod iey opieką osiadłych; Żydzi pilnowali dochodów w dobrach Szlachty, która się więcej fakcyami niżeli gospodarstwem trudniła. Polska z woli swojej ustawy podbijać nie mogła, powiększenie swoje i przyłączenie krajów sąsiedzkich, jedynie tylko tolerancyi winną była (…). Wszystkie nienawiści religijne zdawały się uśpione. Nigdzie fanatyzm swoiey nie zapałił pochodni. Nie było kłótni, nie było niechęci”
Claude Carloman de Rulhière (francuski historyk z XVIII wieku).

„Naród polski brał bardzo mały udział we wszystkich wojnach religijnych, nękających Europę w XVI i XVII wieku. Nie wyhodował on na swym łonie ani spisku prochowego, ani nocy św. Bartłomieja, ani mordu senatorów, ani królobójstwa; nie zbroił braci przeciw braciom; jest to kraj, gdzie spałono najmniej ludzi za to, że się pomylili w dogmacie”.
Denis Diderot (francuski encyklopedysta z XVIII wieku).

„ Służyła Polska w tej dobie za przytułek dla ofiar prześladowań i rugów, szczególnie niemieckich (…) Było to dla Żydów nader szczęśliwym zdarzeniem, że gdy nad ich głowami w Niemczech zawisły nowe klęski, znaleźli o ścianę kraj, który udzielił im gościny i opieki (…). Ku Polsce jako pewnemu schronieniu, zwracały się oczy Żydów prześladowanych w innych krajach (…). Polska, która w wieku szesnastym, dzięki unii z Litwą, stała się za panowania synów Kazimierza IV wielkim mocarstwem, była (…) schroniskiem dla wszystkich banitów, prześladowanych i szczutych”.
Heinrich Graetz (niemiecki historyk z XIX wieku)

„Tolerancja nie prowadzi do niepokojów w państwie, jak tego dowodzi przykład Polski”.
Dirck Volkertsz Coornhert (holenderski publicysta z XVI wieku)
---------------------------------------------
„W Polsce panuje diabelska wolność sumienia”
Theodor de Beze (Teodor Beza), przywódca francuskich kalwinów.

Łacina w Rzeczypospolitej.

Justus Lipsius. Ryc. Cornelis I Galle.

Znajomość łaciny w Rzeczypospolitej tak pod względem powszechności jak i doskonałego poziomu była europejskim ewenementem. Jak to widzieli cudzoziemcy?

„Język łaciński jest między nimi w tak powszechnym używaniu, że mało jest takich – nie tylko między szlachtą, ale nawet między mieszczanami i rzemieślnikami – którzy by go nie rozumieli i płynnie nim nie mówili”
Hieronim Lippomano (wenecki dyplomata)

„Nie trudno nauczyć się języka (łaciny), bo w każdym mieście, w każdej prawie wsi jest szkoła publiczna”.
Fulvio Ruggieri (nuncjusz papieski w liście z 1565 r.)

„Z licznego grona Polaków, którzy na 50-ciu rydwanach 4-o konnych wjechali do stolicy, żadnego nie było, któryby po łacinie doskonale nie mówił; że płonęła od wstydu wszystka szlachta (francuska), gdy gościom na ich częste pytania i wyborne (łacińskie) mowy tylko na migi odmrukiwać musiano; że w całym dworze tylko się dwuch znalazło, którzy posłom owym umieli odpowiedzieć mową łacińską i tych też naprzód wypchniono”.
F. de Thou (francuski historyk opisując przybycie w 1573 r. polskiego poselstwa do Henryka Walezego.

„I któryż z tych narodów grubszym nazwać się może? Czy na łonie Włoch urodzeni? A wszak z nich ledwo setną część znajdziesz, żeby po łacinie i po grecku umieli, a nauki lubili. Czy też Polacy, z których bardzo wielu oba te języki posiada? W naukach zaś i umiejętnościach tyle kochają się, że cały wiek niemi zajęci trawią”
Marc Antoine de Muret (francuski humanista z XVI wieku).

„Między tymi przebywasz ludźmi, którzy niegdyś barbarzyńskim byli narodem; dzisiaj my przy nich barbarzyńcami jesteśmy. Oni wygnane i pogardzone z Grecyi i Lacjum Muzy w chętne i gościnne u siebie przyjęli ramiona”.
Justus Lipsius (flamandzki filozof, filolog i klasyczny historyk w liście do przyjaciela przebywającego w Polsce)

„Między stem (setką) szlachty ledwo dwuch znaleźć można, którzyby języków łacińskiego, niemieckiego i włoskiego nie umieli, bo też w każdej choćby najdrobniejszej wiosce jest szkółka”.
Jean Choisnin (Pamiętniki o elekcji Henryka Walezjusza na króla polskiego)

„Człowiek, który potrafi mówić po łacinie, może odbyć podróż z jednego końca Polski na drugi z taką łatwością, jak gdyby urodził się w tym kraju. Mój Boże! Cóż by uczynił dżentelmen, któremu by przyszło podróżować po Anglii, a który nie znałby żadnego języka prócz łaciny (...). Nie mogę się nie użalić nad kondycją takowego podróżnika”.
Daniel Defoe (1728).

środa, 4 lipca 2012

Bitwa pod Kłuszynem – 4 lipca 1610 roku.


 Hetman Stanisław Żółkiewski. Portret z epoki.


Bitwa pod Kłuszynem – 4 lipca 1610 roku. 

Była jednym z epizodów polsko – rosyjskiej wojny 1609-1618 r. Wiosną 1610 roku wojska Rzeczypospolitej oblegały Smoleńsk. W czerwcu do obozu dotarły informacje o nadchodzącej odsieczy. Potężna armia rosyjsko – szwedzka koncentrowała się w okolicach Kaługi pod dowództwem Dymitra Szujskiego. Mimo ogromnej dysproporcji sił hetman polny koronny Stanisław Żółkiewski postanowił zaatakować Moskali. Wyruszył spod Smoleńska 6 czerwca. Zbierają po drodze różne oddziały zgromadził w sumie 6556 kawalerzystów (większość stanowiła husaria) oraz około 200 piechoty z dwoma działami. Armia Szujskiego miała prawie 6-krotną przewagę (!). Oddziały rosyjskie liczyły około 30 tysięcy ludzi. Pułki szwedzkie dowodzone przez Pontusa de la Gardie, a składające się z Szwedów, Francuzów, Niemców, Hiszpanów, Flamandczyków, Anglików i Szkotów, liczyły przeszło 5 tysięcy. Artyleria miała 11 dział. Do starcia doszło 4 lipca pod Kłuszynem. Armia moskiewska obozowała za chronioną wysokimi płotami wioską Prieczistoje. Na północy stacjonowały na południu. Pułki szwedzkie na północy.
Żółkiewski postanowił uderzyć w pierwszej kolejności na potężne liczebnie, ale słabe jakościowo oddziały rosyjskie. Płot uniemożliwiający atak kawalerii został rozebrany i spalony, podobnie jak samo Prieczistoje. Pożar zaalarmował przeciwnika. Oddziały szwedzkie stanęły na prawym skrzydle. W pierwszej linii, osłonięta niedopalonymi płotami, rozwinęła się piechota. Na lewym skrzydle w mieszanym szyku stanęła rosyjska piechota i kawaleria. Hetman Zamoyski rozwinął swoje oddziały w dwóch rzutach. W centrum stanęła husaria Mikołaja Strusia i Aleksandra Zborowskiego. Lewe skrzydło tworzyły chorągwie kozackie Samuela Dunikowskiego. Na lewym skrzydle stanął pułk księcia Janusza Poryckiego oraz 400 kozaków zaporoskich Piaskowskiego. Polacy zaatakowali jeszcze przed świtem. Po trzech godzinach zmusili pułki rosyjskie do odwrotu na Kłuszyn. O zwycięstwie przesądziła husaria, której chorągwie według świadków „po 8 i 10 razy przychodziły do sprawy”. Momentem przełomowym było nieudane wejście do akcji zaciężnej rajtarii służącej w armii Szujskiego. Wykonując swój karakol (manewr strzelenia szeregami) rajtarzy zderzyli się z gwałtownym atakiem husarii, która błyskawicznie rozbiła ich i odrzuciła na pułki rosyjskie, które zmieszali swoją ucieczką. Kiedy jazda bojarska w panice wycofała się z walki na polu wciąż pozostała rosyjska piechota, broniąca się w zabudowaniach wsi Pirniewo.
W tym samym czasie lewe skrzydło polskie bez powodzenia walczyło ze Szwedami, nie mogąc przełamać oporu piechoty broniącej się spoza płotów. O klęsce Szwedów przesądziło nadejście polskiej piechoty. Dwa falkonety zniszczyły większość płotu, a hajducy, chociaż zmęczeni forsownym marszem ruszyli do ataku . Odrzucili szwedzką piechotę w kierunku obozu otwierając drogę własnej kawalerii. Żółkiewski wycofał jazdę ścigającą pułki rosyjskie i rzucił ją na skrzydło Szwedów. Żołnierze de la Gardie i Horna, pozbawieni dowódców błąkających się po lesie z niedobitkami, mimo ciężkich strat sformowali się ponownie pod swoim obozem. Również Szujski z licznymi oddziałami schronił się w rosyjskim obozie.
Polskie oddziały zablokowały oba obozy. Żółkiewski zgodził się wypuścić armię szwedzką, pod warunkiem złożenia przysięgi, że nigdy nie będzie walczyć przeciwko Rzeczypospolitej. Kilkuset szwedzkich zaciężnych przeszło przy okazji na polską stronę. Armia moskiewska trwała tymczasem biernie w swoim obozie, nie próbując nawet pomóc piechocie osaczonej w Pirniewie. Po kapitulacji Szwedów Szujski uciekł z obozu, a w ślad za nim reszta wyższych dowódców. Załamało to morale armii, która rozpoczęła bezładną ucieczkę. W obozie armii Szujskiego Polacy znaleźli liczne bogactwa, jak złote i srebrne naczynia, szaty, sobole futra oraz setki wozów na których były także pieniądze przeznaczone na żołd dla wojsk cudzoziemskich w wysokości 20 tys. florenów i 30 tys. rubli. W ręce zwycięzców wpadło także kilkadziesiąt chorągwi, a wśród nich adamaszkowa chorągiew Szujskiego, obszyta złotem a także całe uzbrojenie Szujskiego, czyli szyszak, szabla i buława. Ogromna zdobycz powiększona została o karetę Szujskiego i liczne kolasy. Bitwa trwała w sumie pięć godzin. Według Żółkiewskiego poległo w niej 1200 żołnierzy armii szwedzkiej i jeszcze więcej Rosjan. Niektóre polskie źródła mówią, że zginęło w bitwie około 17 000 żołnierzy armii rosyjskiej i szwedzkiej. Relacja o szczęśliwym powodzeniu oręża polskiego w Moskwie podaje, że armia szwedzka straciła 700 zabitych, a armia rosyjska - do 2000 zabitych. Szwedzki historyk Videking podaje, że było 500 zabitych w armii de la Gardie oraz nieznana ilość w armii Szujskiego. Wszyscy wodzowie przegranej armii zdołali uciec. Pontus de la Gardie według relacji Luny uciekł do zamku Oczepow, gdzie został obrabowany do koszuli, obity kijami i wypędzony. Nie lepszy los spotkał Horna.
Straty polskie zdaniem Żółkiewskiego wyniosły ponad 100 zabitych towarzyszy. Liczba zabitych pocztowych zwykle wynosiła 2-3 zabitych na jednego poległego towarzysza. Ponadto armia polska straciła 400 zabitych koni. Była też także pokaźna ilość rannych.
Operacja wyjścia przeciwko rosyjsko – szwedzkiej odsieczy dla Smoleńska to przykład mistrzowskiego działania na liniach wewnętrznych przeciwnika, zakończonego równie znakomicie rozegraną bitwą. Szujski przegrał, chociaż jego armia dysponowała miażdżącą przewagą liczebną, zwłaszcza w piechocie i artylerii. O zwycięstwie zadecydowała znakomite wyszkolenie, doświadczenie i wytrzymałość zawodowych oddziałów polskich. Górowały one zdecydowanie nad składającą się z półzawodowych formacji armią rosyjską, a nawet nad zawodowym wojskiem w szwedzkiej służbie. Był to też kolejny wielki dzień husarii - wyjątkowej kawalerii, zdolnej zarówno do szybkich manewrów, przełamujących ataków jaki i pościgu.