Pieczęć - cz. I.
(Encyklopedia Staropolska Z. Glogera).
Za doby Piastów, gdy sztuka czytania i pisania należała prawie wyłącznie do umiejętności duchowieństwa, pieczęć wszelka, jako zastępująca podpis, była przedmiotem czci największej. Sercem każdego dokumentu – jak się wyraża Szajnocha – była jego pieczęć. Większa część ówczesnego niepiśmiennego świata umiała z całego dokumentu tylko „przeczytać” t. j. poznać jego pieczęć. Do podwładnego „grododzierżcy” – opowiada kronikarz – przyniósł oszust pierwszą lepszą kartkę pergaminową, mieniąc ją listem od pana, rozkazującym poddanie zamku drużynie nieznajomego. Grododzierżca „nie umiał wprawdzie czytać, lecz znał się doskonale na pieczęciach”, a u fałszywego szpargału wisiała w istocie pieczęć pańska. Przypatruje się tedy woskowemu godłu i każe sobie odczytać słowa rozkazu. Oszust wygłasza, niby czytając, a w rzeczy z pamięci najdobitniejsze zlecenie otworzenia bram zamku; poczem rycerz zaspokojony pieczęcią poddaje zamek. „Ktoby podpisać nie umiał, pieczęć przyłoży”, stanowi prawodawca, przypuszczając, że każdy ma swój znak pieczęciowy, swój herb. Stąd cześć dla pieczęci była takaż, jak dla osoby. Rzucenie jej o ziemię, jako obelga dla właściciela, podlegało surowej karze. „Hańbicie uczciwą pieczęć miejską” – pisze do rajców stolpeńskich znany światu lichwiarz, zakon krzyżacki, oburzony nieoddaniem w terminie zaciągniętego przez miasto u Krzyżaków długu. Jak o bezpieczeństwo osoby dbano o bezpieczeństwo pieczęci, mając ją zawsze przed oczyma, bez przerwy w ręku, t. j. na palcu, w postaci „sygnetu”. „Naszej wielkiej pieczęci – mówią Krzyżacy w liście z r. 1248 – nie powierzamy żadnemu śmiertelnikowi, lecz kryjemy ją w dzień i w noc pod zamkami”. Jakoż samemu sposobowi używania pieczęci towarzyszyły tysiączne względy i formalności. Zależało wiele na tem, czy pieczęć na zwykłym białym, czy na czerwonym odciśnięta może być wosku. Pozwolenie miastom wosku czerwonego oznaczało szczególną łaskę królewską. Bohaterskiem odzyskaniem utraconej w boju chorągwi dobiła się tej łaski cała szlachta sieradzka. Zresztą tylko magnaci i urzędnicy ziemscy śmieli pieczętować się znakiem czerwiennym. Ową wielką pieczęć przykładali Krzyżacy tylko u listów do papieża i cesarza. Już od czasu królów Przemysława i Łokietka rozróżniano pieczęcie majestatyczne, wyobrażające całą osobę królewską na tronie, z berłem i jabłkiem w ręku, od mniejszych, o samym herbie państwa. Wielkie pieczęcie, duże krążki wosku, na jedwabnym sznurze lub pergaminowym rzemyku u dokumentu wiszące, niekiedy, dla ochrony, w blaszanej puszce zamknięte, miały z obudwuch stron wyciski czyli tak zwaną kontrasysygilację.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz