sobota, 31 grudnia 2011

Stosunki narodowościowe w Polsce XVI wieku - część II (A. Brückner)

Godło województwa mazowieckiego w I RP.


Stosunki narodowościowe w Polsce XVI wieku - część II.
(Dzieje kultury polskiej Aleksandra Brücknera)

W lennie pruskim szerzyli się Mazurzy (jak i Litwini, którzy dopiero w XV i XVI wieku z Litwy właściwej do Prus napływali) na pustkowiach wyludnionych przez wymarcie i przesiedlenia Prusów pierwotnych, którzy w ciągu tego wieku doszczętnie niemal wyginęli. Kolonizacja nie uszła uwagi ks. Albrechta, który swoich nowych poddanych starał się pozyskiwać dla wiary ewangelickiej i w tym celu katechizmy polskie (jak i pruskie, i litewskie) wygotowywać kazał; Królewiec stał się dla Mazurów placówką umysłową, tu trudzili się Radomski i Kwiatkowski przekładami pruskich Agend i innych ksiąg liturgicznych; Królewiec posiadał kaznodzieję polskiego i wydawał wszelakie podręczniki (np. tu przeniesiono dalsze wydania Wokabularza krakowskiego) i liczne księgi polskie — już nie dla Mazurów, lecz dla całej Polski (zob. niżej).
Zacierały się w samej Polsce powoli rysy partykularne, plemienne czy dzielnicowe, ale to był proces nieraz świeży; autonomiczne zupełnie Mazowsze wcielono dopiero po r. 1526 do Korony; Prusy, Ruś i Litwa, Inflanty zlały się dopiero w roku 1569 w jedno państwo, Prusy nie bez oporu, Litwa zachowując swoje prawo i autonomię. Stosunki gospodarcze i etnograficzne wywoływały znaczne różnice. Szlachta np. ruska odznaczała się gwałtownością, nawykiem do bezprawia, a tłumaczono to bliskością stepu i Tatarów; ona dostarczyła protestantyzmowi najliczniejszego kontyngentu i najskrajniejszego zarazem, chociaż dla swej bujności i butności nie najdłużej w nim wytrwała; inaczej litewska, poważna a powolna. Wielkopolska szlachta przewyższała ruską kulturą, równowagą, umiarkowaniem; ta anarchiczna raczej, tamta lojalna; miasta, nierównie liczniejsze i zamożniejsze (np. Poznań), przewyższały ruskie (z jedynym Lwowa wyjątkiem). Miast Mazowsze wcale nie posiadało, Warszawa zaczęła się dopiero w tym wieku podnosić, do czego się walnie przyczyniło, że ją obrano na miejsce elekcji i sejmowania. Ale Mazowsze było aż nadto ubogie; nie miało własnego handlu; przecinały je wprawdzie drogi z Wilna na Poznań, ale tylko furmani na tym zyskali; rozrodzona szlachta na drobnych udziałach gospodarowała jak najskromniej, uprawiała rolę, nie umysł, i w Poznaniu czy Krakowie wyśmiewano niekulturalność „ślepo rodzących się” Mazurów. Oto np. opowiadano o Mazurku... co się doma dylągiem uchował i wielkim mazgajem urósł; ojciec, widząc, że czysty dyląg, wysyła go w świat; on chce do Zimu, na co ojciec zezwala, bo słyszał, że tam miasteczko cudniejsze niż nasza Warsewka; osiodłali mu konia, matka dała mu kilka wiardunków; z gleniem chleba pojechał. Gdy mu się jazda sprzykrzyła, zapytał chłopa o Zim; chłop nic o nim nie słyszał. „O przysięboru (przysięgam Bogu), żem ci go już minął”, i wraca do domu, gdzie wyżeł nań wesoło szczeka: „Poznałeś mię, sachu!” — Ależ nie kpijmy z Mazurów; zgłupiać oni mówią, ale bez rozmysłu uderzy. Takie to o nich opowiadano dykteryjki prozą, wierszem i pytano: Mazurowie mili, Gdzieście się popili? itd. Opaleński w Satyrach opowiadał o Mazurze, co u szynkarki o cenę wszelkich trunków pytał, a w końcu „taśbiru za szelląg” zażądał, bo więcej w kalecie nie było. Ile śmiechu nabawili Mazurzy świat polski, gdy się w pełnym rynsztunku, tj. z nasiekaną pałką i z gęsim piórem za magierką pod Wolą okazywali, a Rdesta (Ernesta) nie chcieli! Z opisu Mazowsza przez Święcickiego (koniec XVI wieku) wynika zresztą, że Mazowsze wcale nie było równomierne; były ubogie powiaty, np. Rawskie i Pomroże, gdzie szlachta wręcz z rozbojów żyła; popędliwa była aż nadto i gwałtownością ruską przypominała; za to różnowierstwem się brzydziła i Żydów nie znosiła:. Magnatów nie miała wcale, którzy w Małej Polsce i na Rusi (i Litwie) rej wodzili; w Wielkiej było ich nierównie więcej, ale żaden z nich nie dorównał tamtym.

Polskie pieśni - "Hej strzelcy wraz!"


W 1863 roku muzykę i słowa napisał Władysław Anczyc. Pieśń znana jest również jako „Marsz strzelców z 1863 r.". Wykonanie: chór męski i orkiestra Polskiego Radia.

-----------------------------------------



Hej, strzelcy, wraz! nad nami Orzeł Biały,
A przed nami śmiertelny stoi wróg.
Wnet z naszych strzelb piorunne zagrzmią strzały,
A lotem kul kieruje Zbawca Bóg.
Więc gotuj broń i kulę bij głęboko,
O ojców grób bagnetu poostrz stal,
Na odgłos trąb twój sztuciec bierz na oko,
Hej baczność! cel! i w łeb lub serce pal!

Wzrósł liściem bór, więc górą wiara — strzelcy,
Masz w ręku broń, a w piersiach święty żar;
Hej wrogi tu, a nuże tu wisielcy!
Od naszych kul nie schroni kniaź ni car.
Raz przecie już zabrzmiały trąbek dźwięki,
Lśni polska broń jak złotych kłosów łan,
Dziś spłacim łzy sióstr, matek i wdów jęki;
Hej baczność! cel! i w łeb lub serce pal!

Chcesz zdurzyć nas, oszukać chcesz nas czule,
Plujem ci w twarz za morze twoich łask!
Amnestią twą obwiniem nasze kule,
Odpowiedź da huk armat, kurków trzask.
Do Azji precz, potomku Dżyngis-chana,
Tam naród twój, tam ziemia carskich hal;
Nie dla ciebie ziemia krwią naszą tu zlana,
Hej baczność! cel! a w łeb lub serce pal!

Do Azji precz, tyranie! tam siej mordy,
Tam ziemia twa, tam panuj, tam twa śmierć.
Tu Polska jest, tu zginiesz i twe hordy
Lub naród w pień precz wytnij, wysiecz, zgnieć!
O Boże nasz! o Matko z Jasnej Góry!
Wysłuchaj nas, niech korna łza i żal
Przebłaga Cię, niewoli zerwij sznury!
Hej baczność! cel! i w łeb lub serce pal!

Arsenał - czasy saskie - generalicja cz. II.

Hetman wielki litewski Michał Kazimierz Radziwiłł "Rybeńko".
B. Gembarzewski.

Od lewej:hetman wielki koronny Wacław Rzewuski, generał w ubiorze polskim
po 1759 roku, generał w ubiorze cudzoziemskim po 1745 roku,
generał w płaszczu. Rys. B. Gembarzewski.


Regimentarz Stanisław Poniatowski (ojciec przyszłego króla - konno)
z 1732 r. Wokół konia 4 pajuków.


Polskie pieśni - "Marsz Polonia".




W 1863 roku anonimowy autor na melodię ukraińskiej "Dumki o Hryciu" napisał "Marsz Czachowskiego", związany ze zgrupowaniem generała Dionizego Czachowskiego. Pieśń ta rozpowszechniła się później z różnymi tekstami i wariantami melodycznymi min. w Legionach Polskich, "Błękitnej Armii" gen. Józefa Hallera ("Marsz Halleryczyków"), i polskich formacjach w USA (Legion Kościuszki).  Pod koniec XIX wieku w środkowisku Polonii brazyliskiej (?) śpiewano ją z poniżższym tekstem jako "Marsz Polonia". Do kraju przywiozła go nauczycielka i działaczka ruchu chłopskiego Jadwiga Jahołkowska. W okresie międzywojennym pieśń ta była bardzo popularna wśród harcerzy. W czasie II wojny światowej żołnierze Polskich Sił Zbrojnych na zachodzie Europy śpiewali ją z refrenem zaczynającym się od słów "Marsz, Marsz Sikorski".  Obecnie "Marsz Polonia" wykonywany jest przy okazji uroczystości patriotycznych i polonijnych za granicą oraz w kraju.  

------------------------------

Jeszcze Polska nie zginęła,
Kiedy my żyjemy,
Co nam obca przemoc wzięła,
Szablą odbierzemy.

Marsz, marsz Polonia,
Nasz dzielny narodzie,
Odpoczniemy po swej pracy
W ojczystej zagrodzie.

Przejdziem Wisłę, przejdziem Wartę,
Będziem Polakami,
Dał nam przykład Bonaparte,
Jak zwyciężać mamy.

Marsz, marsz Polonia...

Jak Czarniecki do Poznania
Po szwedzkim zaborze,
Dla Ojczyzny ratowania
Wrócim się przez morze.

Marsz, marsz Polonia...

Już tam ojciec do swej Basi
Mówi zapłakany:
„Słuchaj jeno, pono nasi
Biją w tarabany”.

Marsz, marsz Polonia...

Walczymy bracia, tylko śmiało,
Dopókiśmy zdolni,
Poginiemy wszyscy z chwałą
Lub będziemy wolni.

Marsz, marsz ułany,
Gdzie powinność każe,
Dłuski z męstwa znany
Tor sławy nam wskaże.

Wszakże mamy dobrą sprawę:
Wzywa nas Ojczyzna.
Głośne imię, wielką sławę
Świat nam później przyzna.

Marsz, marsz ułany...

Hejże, wiara, na Moskala!
Hej do kosy, dzieci!
Polska z grobu głaz odwala,
Biały Orzeł leci.

Marsz, marsz Polonia...

Społem szydła, herby, brony,
A w łeb stronnictw mara,
Bij, czyś biały, czyś czerwony!
Bij żołdaków cara!

Marsz, marsz Polonia...

Jeszcze Polska nie zginęła
I zginąć nie może,
Bo Ty jesteś sprawiedliwy,
O! Wszechmocny Boże!

Marsz, marsz Polonia...

piątek, 30 grudnia 2011

Galeria Powstań Śląskich - cz. IX.

Plakat z kampanii plebiscytowej.


"Powstaniec" - organ Naczelnego Dowództwa  Wojsk Powstańczych
Górnego Śląska, z czerwca 1921 r. Ze zbiorów
Narodowego Archiwum Cyfrowego.


Grupa oficerów III Powstania Śląskiego. Widoczni m.in.: dowódca grupy taktycznej "Bogdan" kapitan T. Kulik, zastępca dowódcy grupy operacyjnej "Wschód" podporucznik M. Chmielewski, oficer w sztabie grupy operacyjnej "Wschód" porucznik J. Szafarczyk, szef sztabu grupy operacyjnej "Wschód" Michał Grażyński.


Powstańczy cekaem w czasie walk nad Odrą. Ze zbiorów Narodowego
Archiwum Cyfrowego (Ilustrowany Kurier Codzienny).

Galeria - Powstanie Wielkopolskie cz. II.

Uroczystość zaprzysiężenia wojsk powstańczych i wręczenie sztandaru 1 Dywizji Strzelców Wielkopolskich. Dowódca 1 pułku Strzelców Wielkopolskich generał Daniel Konarzewski raportuje generałowi Józefowi Dowbór-Muśnickiemu.
Po prawej stoi generał Filip Stanisław Dubiski.
Ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego.


Generał Józef Dowbór-Muśnicki podczas przeglądu
7 pułku Strzelców Wielkopolskich (1919 r.).
Ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego.


Generał Kazimierz Grudzielski, dowódca północnego
frontu w Powstaniu Wielkopolskim.

czwartek, 29 grudnia 2011

Arsenał - czasy saskie - generalicja.

Od lewej: król August II, hetman wielki koronny Hieronim Lubomirski,
rotmistrz z 1698 r. Rys. B. Gembarzewski.

Od lewej: król August II w mundurze generalskim grandmuszkieterów 1732 r.,
generał. Rys. B. Gembarzewski.

Od lewej: adiutant królewski, król August III.
Rys. B. Gembarzewski.


Od lewej: szambelan królewski, generał - adiutant,
fliegel adiutant królewski z 1732 r.

Ordery polskie cz. II (Z. Gloger)



Ordery polskie cz. II.
(Encyklopedia Staropolska Zygmunta Glogera)

Król Stanisław August zaprowadził nową zmianę, która polegała na tem, iż na odwrotnej stronie krzyża zamiast cyfry królewskiej A. R. umieszczono imię Maryi, ułożone w odpowiedni monogram, brylanty zaś z krzyża i gwiazdy usunięto. Jeżeli na dworze zdarzały się nadzwyczajne uroczystości, jak np. koronacje, wówczas król zamiast wstęgi błękitnej brał na siebie łańcuch złoty w formie naszyjnika, złożonego na przemiany z trzech ogniw, z których jedno wystawiało orła białego, drugie śród promieni Matkę Boską stojącą i trzymającą Dzieciątku Jezus na ręku, trzecie zaś monogram A. R. (Augustus Rex), zastąpiony następnie przez Stanisława Augusta imieniem Maryi. Na takim łańcuchu zawieszony był właściwy krzyż orderu Orła Białego. Ostatnia zmiana w kształcie znaku orderowego zaszła dopiero po wcieleniu go do orderów cesarstwa Rosyjskiego. 2) Order św. Stanisława (męczennika i patrona Polski) ustanowił Stanisław August d. 7-go maja 1765 r., jak to wskazuje data, położona na ustawie tego orderu, podpisanej przez króla. Oznakę orderu św. Stanisława stanowił na ponsowej wstędze morowej z białym brzegiem, przepasanej przez prawe ramię na lewy bok, u dołu zawieszony krzyż ośmiorożny, czerwoną emalją powleczony, między jego ramionami 4 orły białe, w środku zaś w polu białem, otoczonem wieńcem laurowym między literami S. S. (Sanctus Stanislaus), wizerunek św. Stanisława męczennika w stroju biskupim z pastorałem w ręce; na. stronie odwrotnej krzyża również na tarczy białej emaljowanej, obwiedzionej wieńcem laurowym, cyfra założyciela orderu S. A. (Stanislaus Augustus). Obok krzyża kawalerowie na lewym boku nosili przyszytą do szaty gwiazdę srebrną, złożoną z ośmiu pęków promieni, w środku okrąg srebrny, na nim złotemi literami napis: Praemiando incitat (nagradzając zachęca), a wewnątrz napisu laur zielony, otaczający na tarczy srebrnej inicjały królewskie S. A. R. (Stanislaus Augustus Rex). Wedle ustawy liczba kawalerów nie mogła przekraczać stu, nie licząc w to króla, kawalerów orderu Orła Białego i cudzoziemców. Kandydat, mający być zaszczycony tym orderem, winien był udowodnić pochodzenie szlacheckie 4-ma herbami zarówno ze strony ojca, jak i matki. Dostawszy order, obowiązany był płacić corocznie 4 dukaty na szpital Dzieciątka Jezus w Warszawie i jednego dukata składać do rąk jałmużnika orderu Św. Stanisława na msze żałobne za dusze zmarłych kawalerów orderu. 3) Order zasługi wojskowej Virtuti militari ustanowiony został w ostatniej dobie istnienia Rzplitej przez kr. Stanisława Augusta podczas wojny w r. 1792. Nie zdążył jednak jeszcze król wydać odpowiedniej ustawy, gdy wskutek nakazu konfederacyi targowickiej polecił order wycofać i wstrzymać dalsze jego rozdawnictwo. Król chciał ustanowić order Virtuti militari z podziałem na trzy stopnie i ograniczeniem liczby kawalerów w każdym z tych stopni, gdyż do każdego z nich była przywiązana odpowiednia pensja roczna; do formalnego atoli postanowienia w tej mierze nie przyszło i raz tylko Stanisław August posłał synowcowi swojemu ks. Józefowi Poniatowskiemu pewną ilość medali srebrnych i złotych z napisem Virtuti militari, oraz krzyżów czarno emaljowanych dla rozdania pomiędzy zasłużonych wojowników. Według szczegółowego opisu, zamieszczonego w patentach, krzyż zasługi wojskowej był powleczony czarną emalją; miał napis Virtuti Mititari rozdzielony na 4 ramiona i orła białego na tarczy złotej we środku; na stronie zaś odwrotnej, już nie emaljowanej, na takiejże tarczy – Pogoń litewską i rok 1792, a na czterech ramionach krzyża litery S(tanislaus) A(ugustus) R(ex) P(oloniae). Krzyż noszono na wstążce niebieskiej z czarnym brzegiem. Po upadku Rzplitej 3 ordery powyższe, przez czas panowania Prusaków w Warszawie, pozostawały tylko wspomnieniem historycznem i dopiero wskrzesił je Napoleon I przy ustanowieniu w r. 1807 Księstwa Warszawskiego. Artykuł 85-y konstytucyi nadanej temu Księstwu d. 22-go lipca tegoż roku (podpisanej w pałacu królewskim w Dreznie) opiewa: „Ordery cywilne i wojskowe, będące dawniej w Polsce, utrzymują się, a król (saski) jest naczelnikiem tych orderów”. Fryderyk August, król saski i książę warszawski, dekretem z d. 26 grudnia 1807 roku, zawierającym pierwsze po wskrzeszeniu rozdanie krzyża Virtuti militari, sposób przyznawania tej oznaki i uposażenie podzielił na pięć klas, nadając jej nazwę: Krzyża orderu wojskowego Księstwa Warszawskiego. Następnie wskutek interpelacji rządu rosyjskiego usunięto z odwrotnej strony krzyża Pogoń, a na jej miejsce zamieszczono dewizę Rex et Patria. Klasa I-sza: wielka wstęga niebieska z dwoma czarnemi prążkami, na niej krzyż komandorski, nadto gwiazda przy lewym boku z krzyżem. Klasa 2-ga: Krzyż komandorski z koroną cokolwiek mniejszy od poprzedniego, na wstędze do noszenia na szyi. Klasa 3-cia: Krzyż kawalerski czarno emaljowany; nosi się po lewej stronie piersi. Klasa 4-ta: Krzyż złoty. Klasa 5-ta: Krzyż srebrny. W orderze św. Stanisława Fryderyk August, książę warszawski, dekretem z d. 16 lutego 1809 r. tę tylko uczynił małą zmianę, że polecił, aby wstęga orderu zamiast jednego miała dwa prążki białe w małej od siebie odległości. Cesarz Aleksander I, nadając konstytucję Królestwu Polskiemu, utrzymał w całej rozciągłości dawne ordery polskie. Artykuł 160-ty Ustawy Konstytucyjnej Królestwa, podpisanej przez monarchę na zamku warszawskim d. 15 (27) listopada 1815 r., brzmi: „Ordery polskie cywilne i wojskowe, t. j. Orła Białego, św. Stanisława i Krzyża Wojskowego, są zachowane”. Artykuł 44-ty tejże Ustawy zaznacza: „Do panującego należy ustanowienie, urządzenie i rozdawnictwo orderów cywilnych i wojskowych”. Postanowieniem wydanem w Warszawie d. 1-go grudnia 1815 r. order św. Stanisława podzielony został na 4 klasy: ozdoba 1-ej klasy, jak poprzednio na wstędze szerokiej na 4 1/2 cali; ozdoba 2-ej klasy nosi się na szyi na wstędze 3 cale szerokiej i gwiazda u boku; ozdoba 3-ej klasy jak przy klasie 2-ej, lecz bez gwiazdy; ozdoba 4-ej klasy – krzyżyk na wstążce przy dziurce od guzika.

środa, 28 grudnia 2011

Aksamit (Z. Gloger).

Antoni Tyzenhaus herbu Bawół.



Aksamit
(Encyklopedia Staropolska Zygmunta Glogera).

Aksamity znane są w Europie od czasów, w których Rzymianie podbili część Azyi i stamtąd, a mianowicie z Indyj zaczęli je sprowadzać. Przez kilka wieków handel dostarczał Europie aksamitów ze Wschodu i zdaje się, że dopiero wtedy poznano sztukę ich tkania, kiedy Wenecjanie i Genueńczycy zawiązali stałe stosunki handlowe z Azją południową. To też Francuzi i Włosi najpierw założyli u siebie fabrykację aksamitu i znakomicie ją udoskonalili, szczegolnie w Lyonie. Aksamit wyrabiano z jedwabiu, wełny i lnu, w ten sposób wszakże połączonych, iż jeden tylko lub dwa z powyższych materjałów składają się na całość. Prawdziwy aksamit indyjski tkany był z czystego jedwabiu, sposobem sześciodrutowym czyli sześcionicianym. Od tego właśnie sposobu poszła nazwa tkaniny w języku greckim, który był w średnich wiekach językiem handlowym, do porozumiewania się między Europą i Azją służącym. Dosłownie bowiem bizantyńska nazwa aksamitu: hexámiton, hexámitos, znaczy „sześcionit”, od hex – sześć i mitos – nić. W Polsce był już znany w wieku XIV. Według bowiem rejestrów skarbowych dworu króla Wł. Jagiełły z r. 1393, zapłacono 32 grzywny czyli około 16 funtów srebra za sztukę aksamitu, z którego także kaftan dla W. księcia Witolda wykrojono. O aksamicie wspomina Rej. Czarny aksamit, sprowadzony dla kr. Zygmunta Augusta, kosztował łokieć po złotych ówczesnych 2 i groszy (srebrnych) 20. W instruktarzu celnym, postanowionym za Jana Kazimierza na sejmie r. 1650, znajdujemy: „Od sztuki aksamitu wszelkiego, jakimkolwiek nazwiskiem nazwanego, gładkiego, rysowanego, drukowanego, strzyżonego wszelkiej farby flor. 10”. W porównaniu z innemi tkaninami, cło od aksamitu było równe z cłem od złotogłowiu, wyższe niż od adamaszku i atłasu, od których płacono po flor. 8, a niższe od felpy rozmaitej farby i gatunku, której sztuka płaciła cła fl. 15. Aksamit służył w Polsce do bogatych strójów osób płci obojga, na ubiory kapłańskie i monarsze; zdobiono nim trony i pałace możnych, ich łoża i wyściełania powozowe; świetny wesołym, czarny smutnym chwilom towarzyszył. Panowie pokrywali ponsowym aksamitem delje futrzane. Za czasów Bony rozpowszechnił się w użyciu aksamit czarny, którego nie tylko w czasie żałoby, ale i do zwykłych strojów włoskiego kroju używać zaczęto. O fabrykach aksamitu w Gdańsku i Wilnie w wieku XVII nie posiadamy bliższych wiadomości. R. 1697 wileński cech aksamitników połączył się z cechem kuśnierzy, ale ci „aksamitnicy” nie byli to fabrykanci aksamitu. Takie cechy napotykamy po wszystkich większych miastach, a aksamit sprowadzano z zagranicy, bo aksamitnicy wyrabiali co najwyżej aksamitki, byli to bowiem właściwie szmuklerze, rękodzielnicy jedwabnych frendzli i tasiemek. Konstanty Plater w Krasławiu miał założyć fabrykę nie tylko adamaszku ale i aksamitu, ale także bliższych wiadomości o niej nie posiadamy. Podskarbi litewski Antoni Tyzenhauz sprowadził Francuzów do Grodna, aby kierowali fabryką tkanin jedwabnych. Bolało go serce, że tyle miljonów wychodzi z Polski za bławaty. Usiłowano więc i aksamity tkać nad Niemnem, ale Tyzenhauz zbankrutował i tylko w Archiwum Głównem w Warszawie przechowują się olbrzymie księgi rachunkowe tych fabryk. Wspaniałe aksamity z darów królewskich
magnackich posiadał kościół N. Panny Maryi w Krakowie. Gdy zostały uznane za niepotrzebne i sprzedane, część ich dostała się potem do zbioru p. Bisier’a w Warszawie, a mianowicie wspaniała sztuka aksamitu, z której podajemy tu podobiznę. Ksiądz Młodziejowski w kazaniach swoich mówi: „Kiedy przystojnej asystencyi, dworu przyzwoitego nie masz – aksamit nic... (nie znaczy).” Są przysłowia: 1) Aksamity, atłasy sławy nie czynią. 2) Ni aksamit, ni atłasy nie dodadzą ci okrasy. 3) Widziałem świnię w Aksamitach (lub w Gronostajach) chodzącą. Aksamity i Gronostaje – są to nazwy dwuch zaścianków, pomiędzy Hrozowem i Kopylem położonych.

wtorek, 27 grudnia 2011

Arsenał - epoka stanisławowska do Powstania Kościuszkowskiego - saperzy i kadeci.

Saperzy wg. przepisu z 5 lutego 1790 r. Od lewej: w kolecie,
podoficer, oficer. Rys. B. Gembarzewski.

Korpus kadetów 1770 r. Od lewej: oficer w ubiorze zwyczajnym letnim,
kadet w ubiorze paradnym,  kadet w ubiorze codziennym, kadet - nowicjusz
w ubiorze paradnym. Rys. B. Gembarzewski.

Od lewej: kadet i wicekomendant korpusu w paradzie,
kadeci grodzieńscy Wielkiego Księstwa Litewskiego.
Rys. B. Gembarzewski.

Chłodnik (Z. Gloger).

Strona z "Piotra Crescentyna O pomnożeniu y rozkrzewieniu
wszelkich pożytkow ksiąg dwoinaście", Kraków, 1571.

Chłodnik
(Encyklopedia Staropolska Zygmunta Glogera) 

Chłodniczek, altana ogrodowa. Potrzeba chłodu w upały dawała powód zasadzania owych lip, pod których cieniem siadał Kochanowski i które opiewał. Z lip to, z grabiny lub pnących się na kratki z łat roślin, t. j. chmielu, powoju i wina, robiono chłodniki. „W ciasnym gdy chłodniczku siędę, pić tam będę” – pisze Libicki w swojem tłómaczeniu pieśni Horacjusza, wydanem r. 1647. „Chłodnicami” nazywano ulice cieniste, chłód dające, aleje, szpalery. Niekiedy drzewa, któremi chłodnica była wysadzona, strzyżono w taki sposób, że przedstawiała kształt sklepionego korytarza. Taką wielką chłodnicę widzieliśmy jeszcze niedawno w starożytnym ogrodzie po-radziwiłłowskim w Annopolu, pod Mińskiem, na Litwie. Do urządzania takich chłodnic byli Polacy zachęcani dziełem średniowiecznego autora rolniczego, Włocha Krescentyna: Ruralium commodorum libri XII, które dwukrotnie przetłumaczone było i wydane po polsku: raz przez Andrzeja Trzycieskiego p. n. „Piotra Crescentyna księgi o gospodarstwie” (Kraków, r. 1549), następnie przez Bartłomieja Kłodzińskiego (r. 1570). W dziele tem spotykamy wielokrotne wzmianki o chłodnicach; np.: 1) „Chłodnice z wina, albo przechadzki, jakoby zasklepione”. 2) „Chłodnica lub chędoga przechadzka, ku ochłodzie pańskiej przy parkanie, albo przy wale, między drzewy stojącym”. 3) „Z winnego drzewa przyprawiają sobie chłodnice albo przechodniki nad ścieżkami, tak, iż od dołu macice prosto puszczają na żerdziach poprzecznych, wierzchy jednej ku drugiej przechylając, tak, iż gdy się zejdą latorośle, a liście się też złączy jedno z drugiem, tedy pod onym będzie chłodne siedzenie albo przechodzenie”. Nie idzie zatem, żeby chłodnice nie były znane w Polsce pierwej, skoro z tychże Włoch, gdzie Krescentyn żył w wieku XIII, przybywali jeszcze wcześniej zakonnicy do Polski i zakładali ogrody przy klasztorach. Bielski w „Kronice” swojej powiada: „Prowadzony był mistrz (krzyżacki) ku wielkiemu chłodnikowi, który był na jego hołdowanie chędogo nagotowany, w którym król na miejscu wyniosłym siedział”.

Galeria - Powstanie Wielkopolskie cz. I.

Odezwa Komisariatu Naczelnej Rady Ludowej.
Ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego.


Powstańczy cekaem na pozycji.


Defilada wielkopolskiej piechoty (Poznań).

Trębacze ułanów poznańskich.


piątek, 23 grudnia 2011

czwartek, 22 grudnia 2011

Arsenał - epoka stanisławoska do Powstania Kościuszkowskiego - inżynierowie, pontonierzy, artyleria.

Konduktor i oficer inżynierów z 1775 r.
Rys. B. Gembarzewski.

Korpus pontonierów 1775. Od lewej: oficer, strażnik
Milicji Skarbowej 1779, szeregowy pontonierów,
oficer w ubiorze codziennym.
Rys. B. Gembarzewski.


Od lewej: oficer sztabowy artylerii koronnej z 1778 r.,
oficer artylerii koronnej w ubiorze codziennym z lat 1764-75,
kanonier artylerii koronnej z 1775 r.
Rys. B. Gembarzewski.

Od lewej: oficer artylerii Wielkiego Księstwa Litewskiego
w kapocie według przepisu z 1789 r., oficer artylerii,
oficer artylerii Wielkiego Księstwa
Litewskiego w mundurze paradnym.
Rys. B. Gembarzewski.

Kolędy cz. III (Z. Gloger).

Jan Andrzej Morsztyn - jeden z autorów polskich kolęd.
Mal. Hyacinthe Rigaud.


Kolędy cz. III.
(Encyklopedia Staropolska Zygmunta Glogera).

Dawni magnaci bywali hojni i rozdawali dworzanom swym „na kolędę” konie, rzędy, pasy, bobrowe kołpaki, szable i t. d. Szlachta dawała „kolędy”, na jakie było ją stać. Franc. Zabłocki w jednej z swych komedyi z czasów Stanisława Augusta powiada:
„Mamy tyle czeladzi, każdy chce kolędy,
Trzeba wszystkim coś wetknąć, taki zwyczaj wszędy,
Rok też na to czekali, raz w Gody ta łaska.”
Jest dawny zwyczaj, że proboszcz lub wikary od Nowego Roku do Wielkiego postu nawiedza „po kolędzie” domy wszystkich parafjan, ogłaszając zwykle w niedzielę z ambony, kiedy do której wsi przybędzie. Towarzyszy mu organista z dzwonkiem i chłopiec z kobiałką a dawniej kilku uczniów ze szkółki parafjalnej, śpiewających po domach kolędy. Pleban winszuje w każdej chacie Nowego roku, wgląda w pożycie rodziny, w porządek domowy, wysłuchuje dzieci pacierza i katechizmu. Synod prowincjonalny gnieźnieński z r. 1628 przepisuje księżom, aby na kolędzie grzeszników napominali, każdego do pełnienia obowiązków i przyzwoitości nakłaniali, nieszczęśliwych pocieszali. Po wsiach dawano księdzu do kobiałki noszonej przez jednego z chłopców: sery, jaja, grzyby suszone, orzechy, len, kokosze lub coś innego w tym rodzaju. Kolędę taką zwano po łacinie Columbatio i stąd Bandtkie w dziele Jus Polonicum rozumie ją jako daninę z gołębi, nam się jednak zdaje, że ta nazwa wzięta jest ze starej łaciny i zwyczajów rzymskich, a nie z domniemanego ofiarowywania gołębi, o które w Polsce było trudniej niż o ser, jajko, grzyb, orzech. Bodzanta, biskup krakowski (zmarły w r. 1389), nakazał duchowieństwu, aby kolędy od parafjan poniewolnie nie wymagali, lecz kto co da (Vol. leg., r. 1433, t. I, f. 101). Inni biskupi i prałaci zabraniali organistom, kantorom, bakałarzom i uczniom szkoły parafjalnej chodzić po kolędzie do Żydów. Gdy ksiądz, chodzący po kolędzie, wychodził z czyjego domu, dziewczęta ubiegały się do stołka, na którym siedział, w przekonaniu, że ta, co pierwsza usiądzie, tego roku zamąż pójdzie. O Kolędzie jako nawiedzaniu parafjan przez proboszcza całą rozprawę księdza S. Ch. pomieściła Encyklopedja kościelna (t. X, str. 499). Słuszną robi uwagę ks. Stan. Jamiołkowski, że wiele kolęd musieli tworzyć początkowo ci plebani, klechowie, kantorowie i organiści, którzy z plebanem jeździli po kolędzie i śpiewem kolęd rozweselali parafjan. Tą też drogą upowszechniły się kolędy między ludem, co niewątpliwie nastąpiło w w. XVI, bo już synod gnieźnieński z r. 1602 zakazuje śpiewania kolęd niestosownych po kościołach. O autorach pieśni kolędowych mało co wiemy, dałyby się przecież niektóre imiona odnaleźć. Jana Żabczyca „Symfonje anielskie czyli Kolenda” (Kraków 1642) ma w sobie kilka, które dotąd lud z ochotą powtarza, np.
„Przybieżeli do Betleem pasterze”..... „Wstawszy pasterz bardzo rano”..... „Ach, zła Ewa narobiła”.... i t. d. „W żłobie leży” ma być utworem Skargi. Niektóre miał układać ks. Stanisł. Grochowski. Autorem wreszcie wspaniałej kolędy „Bóg się rodzi, moc truchleje” jest. Franc. Karpiński.

środa, 21 grudnia 2011

Kolęda cz. II (Z. Gloger).

Franciszek Karpiński - autor kolędy "Bóg się rodzi".


Kolęda (cz. II).
(Encyklopedia Staropolska Zygmunta Glogera).

Kto przyglądał się uważnie kolędzie, ten musiał dostrzedz, że jej właściwym przymiotem i największym wdziękiem, samą jej istotą, jest ta poufałość naiwna, z jaką mówi o narodzeniu Pana Jezusa i Jego Matce, z jaką nasz świat polski i wiejski przenosi w te odległe wieki i kraje. Ten koloryt lokalny polski nadany scenom betleemskim, to jest cały wdzięk naiwności kolęd, a poufałość, prostota i rozrzewnienie, z jakiem te sceny są opowiadane, to jest ich piękność wyższa i wewnętrzna. Ci pasterze zbudzeni przez aniołów i śpieszący do owej szopy, to są polskie parobki, ta szopa jest taka sama, jak każda stajnia przy wiejskiej naszej zagrodzie, i ktoby dzieje Nowego Testamentu znał tylko z kolęd, ten mógłby myśleć, że Pan Jezus urodził się gdziekolwiek w Polsce, w pierwszej lepszej wsi, bo każda jest podobna jak dwie krople wody do tego Betleem, jakie jest w kolędach. Żyje w nich cały ten wiejski świat, ze swoimi zwyczajami i stosunkami, uczuciami i sposobem mówienia: a ta wielka oryginalność, ta ze stanowiska literackiego największa wartość kolęd, jest skutkiem tego, że one nie były samą tylką czystą modlitwą, ale i opowiadaniem. Każda kolęda robi takie wrażenie jak szopka, gdzie w głębi stoi wprawdzie żłobek i Najświętsza Panna i św. Józef, ale na przodzie sceny rozmawiają żołnierze, chłopi i żydzi, niewiele się troszcząc o to, co w głębi. W kolędach na pierwszym planie są zawsze ci pasterze, ci parobcy i ich rozmowy nieraz bardzo długie. Narodzenie służy za tło a obrazem jest polski świat, polska wieś, ze wszystkiem, co do niej należy; jest i mróz grudniowy, i kożuchy, i buty, i czapki i różne domowe sprzęty i zapasy. Rozwijają się zarazem różne rodzaje kolęd, bo jeżeli wszystkie nieodmiennie mają charakter idylliczny, to w formie raz będzie ta idylla jakaś opowiadana i opisująca z epickim pierwiastkiem, innym razem djalog we dwie lub kilka osób, a w nim (jak w szopce) jakieś źdźbło pierwiastku dramatycznego. Ale jeżeli pierwiastek świecki w kolędzie sprawił, że ona przybrała miejscowy narodowy charakter, to znowu inny powód, nie materjalny ale głębszy, moralny i psychologiczny, sprawił, że lud lgnął do kolędy. Człowiek ubogi i prosty, znający okoliczności narodzenia Pana Jezusa, czuje przecież instynktem, że to jego święto, jego tryumf, apoteoza ubóstwa, podniesienie go do godności i chwały, z jaką żadna na świecie równać się nie może. I człowiek ubogi to czuje, że Dzieciątko Jezus biedniejsze nawet od najbiedniejszych dzieci ziemskich, bo nie ma nic dla siebie przygotowanego, na sianie i w żłobie – a przecież to Bóg, Zbawiciel i Odkupiciel. Od bardzo dawnych czasów istniał zwyczaj dawania podarków w wigilję Bożego Narodzenia lub w Nowy rok zwanych „kolędą.” Herburt pisze za czasów Zygmunta Augusta, że „Biegają dziatki po Nowem lecie i przyjaciele dają sobie Nowe lato, a zwłaszcza panowie sługom, bogaci ubogim, winszując sobie na Nowy rok wszego dobra.” Królowie dawali dworzanom swoim „na kolędę” nieraz kosztowne podarki, gdy ci winszowali im „Nowego lata.” W rachunkach Zygmunta I przechował się rejestr wydatków „na kolędy.” I tak: panom wikarjuszom dano złotych 10, Tatarom winszującym – złotych 30. Żakom, grającym niemiecką komedję, grzywnę 1 i groszy 24. Gdy raz Zygmunt August nie dał żadnej „kolędy” staremu Stańczykowi, on, gdy przybyli senatorowie z powinszowaniem do monarchy, chodził smutny i głośno wzdychał, a zapytany o powód troski, odpowiedział tak, żeby król usłyszał: „Dla mnie rok nie nowy, bo suknie mam stare.” Dobry król uśmiechnął się i kazał dać Stańczykowi nowy, żupan, pas i buty.

Kolęda cz. I (Z. Gloger)

Piotr Skarga - domniemany autor kolędy "W żłobie leży",
napisanej do medlodii poloneza koronacyjnego
króla Władysława IV. Rys. według obrazu
Jana Matejki "Kazanie Skargi".



Kolęda (cz. I).
(Encyklopedia Staropolska Zygmunta Glogera)


Starożytni Rzymianie pierwszy dzień każdego miesiąca nazywali calendae. Stąd i początek roku czyli Nowy Rok rozumiano pod tym wyrazem, a obchodzono go świętem hucznem i wesołem, które nosiło nazwę festum Calendarum. Ponieważ w średnich wiekach Nowy rok zaczynał się od 24 grudnia, rzecz więc prosta, że tradycje klasycznego Rzymu, na których wychowywały się narody europejskie, wniosły do języka wielu ludów przekształcony wyraz łaciński calendae, który związał się z obchodem świąt Bożego Narodzenia i nazwą darów noworocznych. Wszedł ten wyraz w starą francuszczyznę (la Kalende), upowszechnił się w Polsce i na Rusi, gdzie w czasie święta Kolady posyłano sobie wzajemne upominki i miano tak nazwać jakiegoś bożka czy boginię, której święto jakoby obchodzili poganie d. 24 grudnia(?) Wywodzenie kolady od wyrazów słowiańskich: ku-ładu, kukolanom – jest zbyt niedorzeczne, aby zasługiwało na uwagę. Uroczystość sama, zwana dotąd przez lud polski „Godami,” będąca pożegnaniem starego i powitaniem nowego roku, sięga w Polsce czasów pogaństwa i musiała być połączona z mnóstwem pieśni starożytnych, skoro duchowni, aby je lud zapomniał, ułożyli w minionych wiekach także mnóstwo pastorałek czyli „kolęd” pobożnych. Pomimo to przechowały się jeszcze niektóre starożytne i piękne pieśni, Godom właściwe, a także „kolędami” przez lud nazywane. Nazwa „Gody” jest bardzo starożytna w języku polskim. God po słowiańsku oznacza rok. Chwilę zatem, w której się stykają dwa lata z sobą, t. j. stary i nowy, bardzo słusznie nazwano w liczbie mnogiej Godami. Ponieważ w średnich wiekach obchodzono Nowy Rok w dniu Bożego Narodzenia, zatem Polacy powyższą uroczystość chrześcijańską nazwali również Godami, którą to nazwę lud polski wszędzie dotąd zachowuje. Każda uroczysta biesiada nazywa się godami, a każdy jej uczestnik nazywa się gościem. W Polsce, gdy przyszły Gody, nie było końca najrozmaitszym zabawom, powinszowaniom, podarkom, przebieraniu się za żydów, cyganów, niedźwiedzi, kozy, tury, chodzeniu po domach ze śpiewem kolęd, z wilkiem żywym, a w braku takowego z chłopcem, przebranym w wilczą skórę. Od Bożego Narodzenia do Trzech króli świętowano wieczory, które dotąd lud w wielu okolicach „świętymi” nazywa. Przez całe te wieczory śpiewano kolędy o narodzeniu Chrystusa Pana, proste, naiwne, piękne. Chodzono z szopką czyli jasełkami, z „gwiazdą i t. d. Dotąd w wielu stronach młodzież, przebrana za Heroda, jego hetmana, żołnierzy, śmierć i djabła, przedstawia scenę z podań Pisma świętego.
Najpopularniejsza z kolęd „W żłobie leży, któż pobieży” zastosowana była niegdyś i dotąd jest śpiewana na nutę poloneza, grywanego na dworach królów polskich w XVII wieku. O pieśniach kolędowych piękną rozprawę napisał Stanisław Tarnowski, także ksiądz Stanisław Jamiołkowski (w Przeglądzie Katolickim na r. 1883) i Lucjan Siemieński w studjum „Wigilja Bożego Narodzenia i Kantyczki.” O kolędzie polskiej powiada Tarnowski, że jest ona pieśnią religijną, ale prawie nigdy modlitwą. Nie mówiąc o tych, co mają charakter więcej świecki a nawet humorystyczny i po kościołach nie śpiewają się, chyba przez nadużycie organisty, bo się tam śpiewać nie powinny, najpoważniejsze, najpobożniejsze, które się słyszy zawsze przy uroczystej chwili błogosławieństwa Przenajśw. Sakramentem, te nawet nie są naprawdę a przynajmniej nie są całe modlitwami, ale opowiadają, że „Anioł pasterzom mówił” lub pytają „Któż pobieży kolędować małemu.” To jest charakter główny kolędy, to jest podstawa, a z tej dopiero wyrosły różne jej rodzaje i formy, to sprawiło, że lud sam mógł na tę grupę pieśni kościelnych wpływać bardzo silnie i zupełnie ją po swojemu na swoją przerobić.

Wigilia (Z. Gloger).

Wigilia w chłopskiej chacie.
Rys. z czasopisma "Kłosy" 1878 r.


 Wilja,
(Encyklopedia Staropolska Zygmunta Gloigera).

Wigilja – przedświęcie, dzień święto poprzedzający, tak nazwany z łac. od czuwania, chrześcijanie bowiem noc poprzedzającą dni uroczyste na czuwaniu i modlitwie spędzali a zwykle i dzień przedświąteczny pościli. Najuroczyściej zaś z wieczorną ucztą postną obchodzili wigilję Bożego Narodzenia. Zwyczaje polskie do tej wilii przywiązane podaliśmy w dziele „Rok polski w życiu, tradycyi i pieśni” Warszawa, r. 1900, str. 19 – 65. Ciekawe szczegóły o dawnych zwyczajach wigilijnych podał „Tygodnik Illustrowany” w artykule p. n. „Rozmaitości”, serja I, tom XIV, nr. 378. Stawianie snopów zboża po rogach izby, w której zasiadają do uczty wigilijnej, dotąd napotykane u ludu, było zwyczajem niegdyś we wszystkich warstwach powszechnym. U pani podwojewodzyny Dobrzyckiej w Pęsach na Mazowszu, jeszcze w pierwszej połowie XIX w. nie siadano do wilii bez snopów żyta po rogach komnaty stołowej ustawionych. Lud wiejski, po uczcie wiglijnej, ze słomy tych snopów kręci małe powrósła i wybiegłszy do sadu owiązuje niemi drzewa owocowe w przekonaniu, że będą lepiej rodziły. Wieczerza wigilijna u ludu składała się zwykle z potraw 7-miu, szlachecka z 9-u, pańska z 11-tu. Kto ilu potraw nie skosztuje, tyle go przyjemności w ciągu roku ominie. W domach zamożniejszych panie rozdawały w dniu tym „kolędę” czyli podarki swej czeladzi i dobrze prowadzącym się dziewczętom ze wsi. Po spożyciu wieczerzy wigilijnej, czy to w chacie czy w pańskim dworze, oboje gospodarstwo, zgromadziwszy rodzinę i domowników, spędzali resztę wieczora na śpiewaniu kolęd o Narodzeniu Jezusowem. Ciekawe wyjaśnienia znajdują się w pracy prof. Brücknera „Z literatury zapomnianej” (Bibljot. Warsz. r. 1900, t. III, str. 2).

Arsenał - epoka stanisławowska do Powstania Kościuszkowskiego - Węgrzy i kozacy.

Chorągiew węgierska marszałka wielkiego koronnego ("kruki"). 
Od lewej: oficer, szeregowy z 1775 r., milicjant z Krakowa z 1787 r. 
(ze względu na grenadierskie czapki zwano ich "śledziami". 
Rys. B. Gembarzewski.


Chorągiew węgierska buławy wielkiej koronnej 1775.
Od lewej: oficer, oficer, szeregowy, szeregowy.
Rys. B. Gembarzewski.


Trzech kozaków i setnik 2 pułku "wiernych kozaków" 1792 r.
Rys. B. Gembarzewski.
 
 
Wierni kozacy. Od lewej: płk. Józef Poniatowski - dowódca 2 pułku,
kozacy nadworni Adama Czartoryskiego.
Rys. B. Gembarzewski.

poniedziałek, 19 grudnia 2011

Bateria w ogniu (Wojciech Kossak)

Bateria w ogniu (bitwa pod Raszynem). Mal. W. Kossak.

Obraz przedstawia baterię artylerii konnej Księstwa Warszawskiego zajeżdżającą na pozycję ogniową. Artyleria konna różniła się od pieszej tym, że jej kanonierzy poruszali się konno, a zamiast doboszy miała trębacz. Również jej działa były z reguły lżejsze niż w artylerii pieszej. Konni artylerzyści nosili mundury wzorowane na ułańskich, w tradycyjnych barwach polskiej artylerii - zielonym z czarnymi dodatkami. W bitwie pod Raszynem wzięły udział  2 baterie artylerii konnej liczące w sumie 9 dział.

Oficerowie artylerii konnej 1809 r.
Rys. B. Gembarzewski.