niedziela, 26 sierpnia 2012

Kampania wrześniowa 1939 r. – fakty i mity (cz. II).


 
Z szablą na czołgi?
 
Jednym z najgłupszych mitów związanych z Kampanią Wrześniową 1939 jest obraz polskiej kawalerii szarżującej na niemieckie czołgi. Choć tyle już o tym napisano i powiedziano ten nieszczęsny motyw ciągle wraca. Przy każdej rocznicy można przekonać się, że wciąż są tacy, co wierzą w podobne bzdury. Wypada więc co roku powtarzać i prostować ten temat. Niczego takiego jak szarża z szablami na czołgi nie było. Skąd więc wziął się ten mit?
1 września 1939 roku, niedaleko Krojant na podejściu do Chojnic, wzmocniony dywizjon (ok. 200 ułanów) 18 Pomorskiego Pułku Ułanów pod dowództwem płk. Kazimierza Mastalerza wykonał szarżę na niemiecki II batalion 76 Pułku Zmotoryzowanego z 20 Dywizji Zmotoryzowanej. Ułani przebili się przez Niemców, rąbiąc uciekających szablami, ale w ostatniej fazie ataku wpadli pod flankowy ogień samochodów pancernych i granatników. Zginął płk. Mastalerz, obaj dowódcy szwadronów i ok. 20 ułanów (przeszło 50 zostało rannych). Mimo ciężkich strat Polacy wykonali swoje zdanie. Rozpoznali ugrupowanie przeciwnika. Zatrzymali i zdezorganizowali jego piechotę.  Dzięki temu Niemcy nie doszli tego dnia do przepraw na Czarnej Wodzie, a polskie oddziały mogły bezpiecznie wycofać się. 
Szarża pomorskich ułanów odbiła się szerokim echem wśród Niemców. Heinz Guderian, dowodzący przeciwko Polsce korpusem pancernym wspominał później: „Zastałem ludzi z mego sztabu w hełmach bojowych, w trakcie ustawiania działka przeciwpancernego na stanowisku bojowym. Na moje pytanie, co ich do tego skłoniło, otrzymałem odpowiedź, że każdej chwili pojawić się może polska kawaleria, która rozpoczęła natarcie”. Już po zakończeniu kampanii Niemcy chcąc zniszczyć legendę polskiej kawalerii zaczęli rozpowszechniać wieści o tym, że pod Krojantami ułani szarżowali z szablami na czołgi. Miało to pokazać Polaków jako kompletnych szaleńców. Niestety, ów motyw przejęły również zachodnie media (zwłaszcza amerykańskie). Motywy były oczywiście zupełnie inne. Tym razem chciano przedstawić Polaków jako bohaterskich obrońców Ojczyzny, zdolnych do każdego, nawet najbardziej szalonego poświęcenia. Skutki były takie, że nie mająca żadnego związku z faktami propaganda zaczęła żyć własnym życiem.
Po wojnie ochoczo podchwycili ją komuniści, dla których kawaleria była symbolem znienawidzonej, „pańskiej” Polski. Niestety przysłużył im się tak znakomity reżyser – Andrzej Wajda. W filmie „Lotna” (skądinąd doskonałym) umieścił scenę szarży na niemieckie czołgi. W kulminacyjnym momencie dzielny ułan spina konia i rąbie szablą lufę czołgowego działa. Wajda tłumaczył się później, że nie miał złych intencji, a chciał w symboliczny sposób pokazać determinację Polaków w obronie Ojczyzny. Po latach, wobec powszechnej krytyki za tą scenę przyznał, że powinien rozwiązać to inaczej. Niestety, obraz zagnieździł się w powszechnej wyobraźni i grasuje po niej do tej pory.
Jak w kampanii wrześniowej walczyła polska kawaleria? Jak piechota. Konie wykorzystywano jako środek transportu. Szarże zarządzano wyłącznie w skrajnych przypadkach, na przemieszczającą się, nieokopaną i nieosłoniętą piechotę przeciwnika. Nawet najgłupszy dowódca szwadronu nie nakazałby ataku na gotowe do walki czołgi. Czym walczyła nasza kawaleria z niemiecką bronią pancerną? Podstawowym orężem były doskonałe działka przeciwpancerne Boforsa wz. 36 kal. 37 mm. Ich parametry były na tyle dobre, że we wrześniu 1939 roku doskonale radziły sobie z niemieckimi pojazdami pancernymi. Działka te były używane również przez piechotę. Niestety, mieliśmy ich za mało, aby mogły zaważyć na przebiegu kampanii.         
Przeciwpancerny arsenał polskich oddziałów (w tym kawalerii) uzupełniał znakomity, rodzimej konstrukcji, karabin przeciwpancerny wz. 35. Na dystansie ok. 100 metrów przebijał pancerz każdego niemieckiego czołgu (nawet najbardziej zaawansowanego Pz-IV).
Czego mogli dokonać z takich sprzętem nasi kawalerzyści pokazała bitwa pod Mokrą, stoczona 1 września przez Wołyńską Brygadę Kawalerii płk. Juliana Filipowicza (wzmocnioną 2 batalionami piechoty, pułkiem kawalerii i pociągiem pancernym) z niemiecką 4 Dywizją Pancerną gen. Reinhardta (wyposażoną w 341 czołgów i ok. 90 samochodów pancernych). Wydawałoby się, że przy tak miażdżącej przewadze technicznej Niemców wynik starcia powinien być oczywisty. Tymczasem stało się „niemożliwe”. Wołyńska Brygada w trwającym do późnego popołudnia krwawym boju zatrzymała przeciwnika, zadając mu ciężkie straty (ok. 1000 żołnierzy i przeszło 100 pojazdów pancernych, za cenę ok. 500 zabitych i rannych). Bitwa była dla niemieckiej dywizji takim wstrząsem, że przez następne dwa dni nie była ona zdolna do działań ofensywnych. Tak właśnie, wbrew głupawym mitom biła się wtedy polska kawaleria.      
-----------------------------------  
 Pułkownik Kazimierz Mastalerz - dowódca 18 Pułku Ułanów. 
Zginął 1 września 1939 r. w szarży pod Krojantami. Jeszcze przed wojną powiedział "Nie wyobrażam sobie innej śmierci, jak w błysku szabli, tętencie kopyt, w huku armat i kaemów".  
Działon (kawalerii) 37 mm działka ppanc. Bofors wz. 36.  

 
Niemiecki czołgi zniszczone 1 września 1939 r. 
w czasie bitwy pod Mokrą.

1 komentarz:

  1. Witaj. Jako historyk cieszę się, że trafiłem na Twój blog. To dobrze, że są jeszcze ludzie piszący prawdę i obalający mity. Masz rację opowieści o Polakach atakujący na koniach Niemieckie czołgi są kłamstwem, które było powielane przez wiele lat. W II RP owszem istniały wojska konnej kawalerii ale służyły one jako zwiad - wówczas nie było radarów więc jeźdźcy na koniach patrolujący granice po zobaczeniu wroga mogli szybko poinformować o tym kogo trzeba. poza tym wojsko II Rzeczypospolitej było dość dobrze wyposażone. Sprzęt wojskowy produkowany w Polsce kupowało wielu naszych sąsiadów m.in. Rumunii, a nasze bombowce były uznawane za jedne z najlepszych na świecie. Ogólnie polska międzywojenne wspaniale się rozwijała.

    OdpowiedzUsuń