poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Tańce cz. I (Z. Gloger)

Polonez pod gołym niebem. Mal. K. Szlegel.


Tańce - część I.
(Encyklopedia Staropolska Zygmunta Glogera) 
O wielu tańcach polskich w encyklopedyi naszej znajdują się artykuły oddzielne pod ich nazwami, a mianowicie ob. Cenar, Galarda, Goniony, Hajduk, Kołomyjka, Kujawiak, Obertas, Polonez i Stryjanka. Zamiłowanie w tańcach było charakterystyczną od najdawniejszych czasów cechą ludów rdzennie słowiańskich. Długosz, powtarzający podania piastowskie, powiada, iż Popiel II zajmował się urządzaniem przeciągłych hulanek i tańców. Pr. Brückner pisze, iż „Niemiec pierwotnie znał chyba igrzyska mieczowe, ale pląsy obu płci lub samych dziewcząt dopiero u Słowian musiał zobaczyć i dlatego słowiańską nazwę „taniec” do niemieckiego języka wprowadził”. Kronikarze polscy podają, że dzień koronacyi Kazimierza Wielkiego w r. 1333, podobnie jak następne, przepędzono na tańcach i gonitwach. I nic dziwnego, bo żona Kazimierza królowa Anna Giedyminówna, jak pisze Długosz, „tańcom, zabawom i uciechom światowym, nazbyt była oddana”. Gdy Dobiesław z Kurozwęk, kasztelan krakowski, nie dozwolił Wilhelmowi, księciu Austryi, odwiedzać w zamku krakowskim niezamężną jeszcze Jadwigę, młoda królowa, często z drużyną swoich dworzan i panien służebnych schodząc do klasztoru św. Franciszka, w refektarzu zabawiała się z Wilhelmem tańcami, skromnie jednak – dodaje Długosz – i z największą przyzwoitością”. Nie stronili wówczas od tańców nawet niemieccy dygnitarze kościelni, np. arcybiskup magdeburski od zamiłowania w tańcu przezwany został Skoczkiem. Potrzebny do pląsów strój kusy i różnobarwny nadał biskupowi warmińskiemu Janowi przydomek „Pstrokaty”. Ustawy synodalne włocławskie i poznańskie z czasów Wład. Jagiełły wzbraniają duchownym „dowodzić tańcami”. W XVI w. kapłani brali jeszcze udział w zgromadzeniach bractw cechowych, na których dawnym obyczajem bawiono się w większe święta tańcami. Były wówczas niektóre tańce z nazwami cudzoziemskiemi, np. Rej i Firlej, które dały początek nazwiskom rodowym Rejów i Firlejów. Znany był „cenar” łub „cynar”, z niemieckiego Zeuner, a pierwotnie Cyganer, taniec cygański, pełen ruchu i życia, podobny do „gonionego”, przez Reja, Jana Kochanowskiego, Wereszczyńskiego i innych nieraz wspominany. O namiętnem zamiłowaniu Polek do pląsów pisze owoczesny wierszopis:

    Iść do kościoła, gdzie nabożnie grają,
    Nie z wielkim gustem damy się schadzają,
    Ale na taniec są łatwego ducha,
    Urwałaby się druga i z łańcucha.

Jan Kochanowski w pieśni sobótkowej kładzie w usta młodej dziewczyny jako wyraz temperamentu polskiego:

    To moja najwiętsza wada,
    Że tańcuję bardzo rada,
    Powiedzcież rai, me sąsiady,
    Jest tu która bez tej wady?

Że Polacy znajdowali upodobanie w tańcu skocznym, dowodzi tego i wzmianka w Psałterzu kr. Małgorzaty o taneczniku nietylko nogami, lecz i rękami pląsającym, jak to później czynili Polacy w polonezie. Dowodzi i wiersz Reja:

    Albo owo wesele, kiedy się po kąciech
    Tłuczecie, wyskakując by szkapy w chomąciech,
    Nazajutrz chłop narzeka, co go bolą boki,
    Namierzły mu podobno onegdajsze skoki.

Że śpiew był pospolitym towarzyszem ich tańca, dowodzi już tego sam tytuł broszury z czasów Zygmunta III: „Pieśni, Tańce i Padwany, kwoli zabawom szlachetnej Młodzi – Teraz na nowo wydane i bardzo ucieszne”. Nawet gdy u wyższych warstw narodu przestano w tańcach śpiewać, to jeszcze słyszmy, że „taniec w Polsce jest niemą serca rozmową. Liczne towarzystwo w mgnieniu oka jedną staje się rodziną. Przymus, zimna etykieta, smutne wspomnienia, wszystko to niknie przy pierwszym mazurze”. W starej broszurze p. n. „Odpowiedź na złote jarzmo małżeńskie” czytamy: „Na to tańce różne, żebyście się im (dziewicom) słusznie przypatrzyli. Na to świeczkowy, żeby, jeśli który nie dojrzy, lepiej ją widział przy świecy, którą przed sobą nosi; na to mieniony, żeby z boku obaczył; na to goniony, aby widział, jeśli nie kaleka albo nie dychawiczna; na to śpiewany kowal, żeby słyszał, jeśli niemota; na to Niemiec, żebyście jak w garnce kołatali, czy dobra miedź i złość, jeśli się w niej nie ozwie; na to angielskie tańce świeżo wprowadzone, żebyście ku sobie rękami klaskali, motali się z sobą. Były jeszcze znane nazwy tańców: galarda, drobuszka lub dorobuszka, gniotek, gniewus, lipka, taniec Macieja i Konrata, hajduk, wyrwaniec, sejduk, padwan, pasamer, kapreola, bergamaszka, hołubiec, koło, stryjanka, szkocki taniec, okrągły, drobny. Polonez czyli taniec polski nazywano w jego odmianach: pieszym, klaskanym, odbijanym. Na weselach szlachty zawsze tańczono przed cukrową kolacją „odbijanego”, a ostatnim był z kolei ojciec, który w rękę panu młodemu córkę oddawał. W tańcu „okrągłym” łączyły się wszystkie tańce polskie. Zaczynany polonezem przechodził w krakowiaka, mazura, obertasa i znowu w taniec polski. Niekiedy tańczony bez krakowiaka, a wówczas rytm wolny poloneza, coraz przyśpieszany, przechodził w obertasa i mazura. Rzemieślnicy polscy mieli pewien taniec do każdego cechu oddzielnie zastosowany i nazwany, a naśladujący w ruchach odpowiednie jego zatrudnienia, co nie przeszkadzało, żeby np. szewcy nie mieli tańczyć „kowala” a kowale „szewca”. Pasek w pamiętnikach swoich pisze: „tu coraz z lasa wymknie się chorągiew, właśnie jak kiedy wyrwanego tańcują” – „żeby do gonionego tańca były pogotowiu i damy, bo to nie wojna była, ale właściwie goniony taniec, bośmy ustawicznie z miejsca na miejsce gonili nie goniąc, z oni uciekali nie uciekając”. – „Tańczymy tedy, aż skoro już wielkiego poczęli tańcować, a on, stojąc na trakcie, począł śpiewać”. To wyrażenie „stojąc na trakcie” oznaczało w mowie tańczących wystąpienie w pierwszą parę i zaśpiewanie, co zwłaszcza w tańcu „wyrwanym” przedstawiało się najplastyczniej. Mamy ślady i pewnej reakcyi przeciwko owemu zbyt ochoczemu wykrzykiwaniu w tańcach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz