SZLACHTA I JEJ PROGRAM - część II.
(Dzieje kultury polskiej, A. Brückner) Unia z Litwą stanowiła punkt programu szlacheckiego, tzw. egzekucji (praw), która miała wprowadzić w życie wszelkie ustawy dawne, nie wykonywane, i załatwić nowe niezbędne wymagania. Chodziło o wojsko stałe, nieodzowne przy otwartych granicach a czyhających od wschodu wrogach; nim zebrano by pospolite ruszenie, mógł nieprzyjaciel przejść całą Koronę bezkarnie; poczty, które król czy panowie własnym nakładem utrzymywali, nie wystarczały; półśrodki zaś, np. żeby województwa kolejno stałą straż na kresach pełniły, nie wiodły do celu. Liczniejsze wojsko stałe wymagało jednak znacznych kosztów, a od podatków na nie stroniła szlachta z zasady. Zrzucała ciężary z siebie na duchowieństwo, równie oporne; skrupiło się na królu: jego niegdyś olbrzymie zasoby ziemskie silnie się skurczyły, szczególniej za ostatnich Jagiellonów, którzy w ciągłych kłopotach finansowych zastawiali dobra, aby ich nie wykupywać, albo je rozdarowywali, opła- cając nimi służby. Sejmy dalszego szafowania zabroniły, a przeciw możnowładcom głównie wystąpiły z żądaniem, aby zwracano dobra królewskie, szczególniej nabyte po r. 1504, tj. kiedy ów zakaz uchwalono. Odzyskane w ten sposób dobra zwracano królowi, który się w zamian zobowiązał czwartą część, a właściwie piątą część z tych dochodów obracać na wojsko, kwarcianym stąd nazywane, wojsko liczbą małe, ale ćwiczeniem, uzbrojeniem, duchem nad ruchawką szlachecką nieskończenie wyższe; rozłożone na kresach, czuwało nad bezpieczeństwem szlachty. Ale w końcu nie przeprowadzono egzekucji; zadowolono się tym, że posiadacze królewszczyzn płacili całkowicie również jedną piątą dochodów do skarbu wojskowego w Rawie. Natomiast nie przyszło dla samolubstwa szlachty i duchowieństwa do istotnej reformy skarbowej, nawet nie udało się przeprowadzić ogólnej taksacji dóbr szlacheckich, zadowalając się zeznaniem właściciela; pomysły banku narodowego, który miał uróść z jednorazowych składek i dalszych stałych dopływów, pozostały na papierze; w razie naglącej potrzeby podwyższano kilkakrotnie łanowe. Zwoływanie pospolitego ruszenia i stanowienie kwoty poborowej należało już bezspornie do prerogatyw sejmowych, które się stale rozszerzały. Po nieudałym zamachu możnowładztwa (rady) z r. 1501 sejm radomski, r. 1505, stworzył podstawę parlamentaryzmu polskiego, konstytucją nihil novi warując izbie poselskiej, jak senatowi, że bez ich przyzwolenia żadnej nowej ustawy wydawać król nie może. I okazało się, że szlachcic polski jedynie wolny w Europie, bo on swemu królowi nie był nic więcej winien, jeno „podymne, pospolitą wojnę i tytuł na pozwie”. Z tej wolności wypływała i równość, najoryginalniejsza cecha szlachectwa polskiego, nie znana w Europie, gdzie szlachta dzieliła się na wyższą, utytułowaną arystokrację, możnowładztwo, i na niższą; myśleli o wprowadzeniu tej różnicy panowie i u nas, wychylali się np. z podobnym żądaniem wśród wojny kokoszej pode Lwowem 1537 r., lecz oburzona szlachta rozsiekaniem zagroziła, i takim sposobem w Polsce żadnych dalszych różnic stanowych, a więc tytułów (książęcych, hrabiowskich itp.), nigdy nie było; zawarowano tylko w akcie unii lubelskiej, że te tytuły książęce, co przysługiwały od dawna panom litewskim, mają być i nadal zachowane, lecz w niczym równości szlacheckiej ubliżać nie mogą; ale i z tych tytułów szydzono niemiłosiernie jeszcze i w wieku XVII, od kwiku świniego niby itp. Mogli obcy monarchowie panom polskim nadawać tytuły za doznane usługi lub w celu ich zaskarbiania; w r. 1476 nadał cesarz Rafałowi Leszczyńskiemu tytuł hrabiego na Lesznie (!), a Maksymilian I za zjazdu wiedeńskiego 1515 r. poobdarzał Szydłowieckiego i Radziwiłła tytułami książęcymi (principes sacri Romani imperii), Firlejów, Tarnowskich hrabiowskimi („Kmita grabia na Wiśniczu”); oprócz Radziwiłłów inni w Polsce tych tytułów mało używali; Zamoyski żadnego zagranicznego nie przyjął; tym bardziej 'chełpili się nimi Tęczyńscy, Górkowie, Rozrażewscy; Myszkowski od papieża Klemensa VIII margrabiego tytuł otrzymał, a od Gonzagów mantuańskich do ich herbu przyjęty, odtąd Gonzagą Myszkowskim się przezywał, ale co on za to od rokoszan, jako regalista, nasłuchał się przymówek! Jak demokracja szlachecka nie znosiła tytułów ani orderów, co niby wyłom czyniły w równości braterskiej, podobnie nie zgadzała się na wyłom w równym prawie majątkowym, tworzony przez ordynacje, ustawy zabezpieczające skupienie i zachowanie majątku rodowego, ograniczające prawa działu i dziedzictwa. Kusił się o to w ciągu wieku niejeden ród, lecz dopiero Batory (co sejm później, r. 1589, potwierdził) dozwolił Radziwiłłom na urządzenie ordynacji ołyckiej (nieświeskiej), a Janowi Zamoyskiemu zamojskiej; 1601 r. przybyła ordynacja pinczowska Gonzagów Myszkowskich, a w końcu największa, otstrogska (dubieńska), kasztelana krakowskiego Janusza księcia Ostrogskiego, złożona z 24 miast i 593 wsi; ordynaci utrzymywali własnych żołnierzy z własnymi fortecami, artylerią, oficerami w stale oznaczonej liczbie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz