Święcone (mal. W. Tetmajer).
Święcone
(Encyklopedia Staropolska Zygmunta Glogera)
(Encyklopedia Staropolska Zygmunta Glogera)
"Lud polski najuroczyściej obchodził Wielkanoc. W Wielką Sobotę kapłan poświęcał wyczekiwaną po długim i surowym poście obfitą mięsną zastawę świąteczną. Gdy przybył do dworu wiejskiego cała wieś znosiła w święcone w kobiałkach podesłanych białymi ręcznika i ustawiała w półkole na ziemi, pośrodku zaś ceber z wodą. Kapłan poświęcał wodę i jadło, które przybierał nazwę „święconego”. Wodę rozbierano do wszystkich domów we flaszki, a resztę wylewano do studni. Potem kapłan święcił we dworze święcone gospodarza. W dawnych czasach po rezyrekcyi o północy dzielono się jajkiem. Dzisiaj rozpoczynają od tego jadło zimne w dniu świątecznym.
W dniu tym przy stole spotkawszy się, najzawziętsi nieprzyjaciele podawali sobie dłonie na znak pojednania i przebaczali nawzajem. Ł. Gołębiowski pisze w trzecim lat dziesiątku XIX wieku: „ Uginają się i teraz stoły pod ciężarem szynek, mięsiw, jaj, kiełbas, placków, mazurków. Rzadko gdzie dają się widzieć starożytne kołacze, obertuchy, jajeczniki. Jakaż radość kiedy się udały ciasta, smutek w przeciwnym razie. Są ciasta parzone, baby pety netowe, dla równości dziurek tak nazwane. Po miastach bogatsi cukiernicze zastawiają ciasta, lukrowaniem ozdobne, baby migdałowe, z razowego chleba, z ciasta białego, różowego lub ciemnego, torty królewskie itp. Najokazalsze w Warszawie bywa święcone u państwa Zamojskich, u namiestnika, prezydenta miasta, marszałka dworu, wszędzie staropolskiej gościnności są miłą pamiątką i oznaką”.
Gdy za wojen napoleońskich wojownicy polscy w Hiszpanii na Wielkanoc święcone nastawili, aby przypomnieć sobie ojczyznę ukochaną, księża hiszpańscy mieli trudność w znalezieniu odpowiedniej modlitwy dla poświęcenia, a lud hiszpański zaproszony do dzielenia się jajkiem podziwiał pobożność i gościnność Polaków.
Na Rusi Czerwonej – powiada Wójcicki – gospodynie wysadzają się, aby baby wyrastały jak najwyżej i odznaczały się lekkością. Ani Wójcicki, ani Gołębiowski nie wspominają, że ciasta wielkanocne od wieków nie mogły się obejść bez szafranu, który nie tylko nadawał im żółtą barwę, ale - jak utrzymywano – także rozweselał, a były to święta zawsze wesołe, bo zbierała się na nie dalsza i bliższa rodzina. Także ci, którzy własnych domów i ognisk nie mieli, gościnnie i serdecznie byli przez bogatszych krewnych przyjmowani. Wśród pięknych miniatur ozdabiających Pontyfikał Erazma Ciołka, z pierwszych lat XVI wieku, znajdujemy ceremonię święcenia jadła złożonego z pieczonych prosiąt i strucli. Kropidło, talerz a wodą. Wszystko jak dzisiaj, choć obraz piąty wiek swojej starości zaczyna".
W dniu tym przy stole spotkawszy się, najzawziętsi nieprzyjaciele podawali sobie dłonie na znak pojednania i przebaczali nawzajem. Ł. Gołębiowski pisze w trzecim lat dziesiątku XIX wieku: „ Uginają się i teraz stoły pod ciężarem szynek, mięsiw, jaj, kiełbas, placków, mazurków. Rzadko gdzie dają się widzieć starożytne kołacze, obertuchy, jajeczniki. Jakaż radość kiedy się udały ciasta, smutek w przeciwnym razie. Są ciasta parzone, baby pety netowe, dla równości dziurek tak nazwane. Po miastach bogatsi cukiernicze zastawiają ciasta, lukrowaniem ozdobne, baby migdałowe, z razowego chleba, z ciasta białego, różowego lub ciemnego, torty królewskie itp. Najokazalsze w Warszawie bywa święcone u państwa Zamojskich, u namiestnika, prezydenta miasta, marszałka dworu, wszędzie staropolskiej gościnności są miłą pamiątką i oznaką”.
Gdy za wojen napoleońskich wojownicy polscy w Hiszpanii na Wielkanoc święcone nastawili, aby przypomnieć sobie ojczyznę ukochaną, księża hiszpańscy mieli trudność w znalezieniu odpowiedniej modlitwy dla poświęcenia, a lud hiszpański zaproszony do dzielenia się jajkiem podziwiał pobożność i gościnność Polaków.
Na Rusi Czerwonej – powiada Wójcicki – gospodynie wysadzają się, aby baby wyrastały jak najwyżej i odznaczały się lekkością. Ani Wójcicki, ani Gołębiowski nie wspominają, że ciasta wielkanocne od wieków nie mogły się obejść bez szafranu, który nie tylko nadawał im żółtą barwę, ale - jak utrzymywano – także rozweselał, a były to święta zawsze wesołe, bo zbierała się na nie dalsza i bliższa rodzina. Także ci, którzy własnych domów i ognisk nie mieli, gościnnie i serdecznie byli przez bogatszych krewnych przyjmowani. Wśród pięknych miniatur ozdabiających Pontyfikał Erazma Ciołka, z pierwszych lat XVI wieku, znajdujemy ceremonię święcenia jadła złożonego z pieczonych prosiąt i strucli. Kropidło, talerz a wodą. Wszystko jak dzisiaj, choć obraz piąty wiek swojej starości zaczyna".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz